Dzisiaj na naszym kochanym UP było jakieś katolickie zebranie na które zgodziłam się pójść z własnej woli (czego teraz żałuję, ale mniejsza z tym). Przez większość czasu maślanymi oczami wpatrywałam się w kontrabasistę (aha). Ogólnie to umierałam, kolendy były nie do zniesienia a krzesła (nie nazwałabym tego fotelami) sprawiały, że dupa mi odpadała już po 20 minutach =A=.
Uhhhhhhhhh...
Jedyne, co sprawiło, że to przetrwałam, była świadomość tego, że mi tata zgrał Wind Wakera na Wii (* *.
Lecz entuzjazm szybko zgasł, kiedy przypomniałam sobie o notatce z matematyki...
Tak więc, siedzę teraz i zamiast robić pracę domową, piszę tekst, którego i tak nikt nie przeczyta :^) Tak, jestem BARDZO leniwa bo nawet nie chce mi się wymyślić, o czym bym mogła pisać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz