Posty tylko od jednej osoby:

sobota, 30 sierpnia 2014

Odliczanie do uderzenia meteorytu

No dzień dobry. W tej chwili powinnam iść z moim psem na dwór, a następnie zająć się śniadankiem, ale ponieważ Karusia robi się diabelnie uzależniona *wow, stwierdzam to. Więc może nie jest tak źle?*, pisze przed wykonaniem którejkolwiek czynności, jeszcze połowicznie w piżamie.
Tia. To raczej jest już normą.
Ehh.
Dobrze, został nam weekend przed katastrofą. Wiem, wiem, dołuję i tak dalej, ale... hmmm.
Coś miałam napisać i nie pamiętam.
Może dam krótki opisik dnia wczorajszego.
Byłam z mamą zobaczyć w zaprzyjaźnionym sklepie odzieżowym jakieś spodnie dresowe na przyszły w-f *po trzech latach w... legginsach, które ponoć legginsami nie były, zachciało mi się normalnego ubioru na zajęcia fizyczne*. Tam, przypadkiem, odkryłam, że jedna z dziewczyn tam pracujących słucha...
Uwaga...
Muzyki zespołów japońskich i koreańskich!
Nom. Ja oczy w słup, pytam, jakie to zespoły, dziewczyna mówi dziwne nazwy. Mnie pyta, czego ja słucham.
Jak dowiedziała się, że jestem Vocatardem, to też oczy w słup, ale to ze szoku.
L: Crissie sugeruje, że ten fandom przeraża.
Kiedy wychodziłyśmy ze sklepu, dziewczyna zasugerowała, żebym czasami słuchała też ludzkich wykonawców.
Utaite się liczą, czyż nie?
Napiszę jak typowa nastolatka, bo coś o sztuce odzieży *kolejnej*. Mianowicie...
Ogromnie cieszę się, bo moje tenisówki do szkoły są oczojebnie różowiaste.
Miałam do wyboru niebieskie i różowe, dla jaj wzięłam te drugie.
Ponadto widziałam creepersy *te buty na platformach*.
Przypomniało mi się, że reakcja mojej mamy na pierwsze zobaczenie creepersów, po moim wylewie zachwytu godnego prawdziwego zjebka *czy mango-, to nie jestem tego pewna, więc nie zaryzykuję. To raczej do japońskiego stylu, nie mangi*, brzmiała mniej więcej tak: 'Najdroższa córeczko, chyba oszalałaś. Przecież te buty są szkaradne.'
To mniej więcej tyle, odnośnie wczorajszego dnia, bowiem pozostały czas spędziłam na łączu wi-fi.
Oi, zjebstwo, zjebstwo.
Odnośnie słów Crissu na temat pudelka - szkoda. Ja tam się swobodnie wykłócam z Lenem. Trudno, że to co najmniej dziwne, ale w końcu ten blog do normalnych nie należy xD
L: kłócisz się ze mną?
Z rzadka na uciechę, a co?
L: a nic, nic.
Cóż, przygotowuję się psychicznie na spotkanie trzeciego stopnia. W nowej klasie mam 22 osoby, dwie są z poprzedniej szkoły *jedna z klasy, druga równoległa*. Chyba. Chyba że kogoś pominęłam.
Do października będę zapamiętywać imiona,
W najlepszym razie.
Kiedyś, jak Potatoś i ja byłyśmy w pierwszej klasie, podeszłam do niej po dwóch-trzech godzinach lekcyjnych i spytałam 'ty jesteś z mojej klasy, tak?' *nie zauważyłam jej wcześniej*.
To było piękne, zaiste.
Na zaczęcie mam już kolejne kilka(dziesiąt) nowych piosenek na telefonie i kolejne dwie *w porywach do dziesięciu* muszę pobrać przed poniedziałkiem. Poza tym jestem ubezpieczona.
Btw. Muszę spytać siostrzyczki, jaki był 5 epizod MCA, bo teraz zbieram covery w pełnej wersji piosenek z odcinków. Niektóre są naprawdę zarąbiste *Q*
Ah, tak. Blogi kwitną *ekhem. KP aktualnie schnie, bo muszę go przygotować na nowe opko*. Jak będziecie czytać, na pewno się nie pogniewam xD
Nah, idę cisnąć Aji, by na koniec wakacji coś tu wstawiła. W końcu piętnastego miała święto, to niech chociaż o tym napisze.
Piosenka na dziś:
IA ROCKS - Betrayel Module
Na razie!
Ps: na pewno nikt nie chce świnki morskiej?

czwartek, 28 sierpnia 2014

między muszlą klozetową a szczotką od kibla

Oh jezu ale się zapuściłam.
Aż mój kącik okwitł zielenią.
Dawno mnie tu nie było. Wiem. Przepraszam.
Wiem. Są wakacje mam więcej wolnego czasu. Bla bla bla. Ale to nie moja wina, że w moich żyłach płynie czyste lenistwo.
To opowiem wam co ciekawego robiłam przez ten czas kiedy mnie tu nie było...
Urm... szczerze nic ciekawego.
 *Dorobiłam się prawie skończonego remontu łazienki jednak wciąż trzeba przykręcić muszlę klozetową do ziemi, cholera się kiwa jak ktoś na niej siada. Dumnie powiem, że sama wybierałam kafelki i fugę.
 *Zaczęłam jeździć ze starszym na ryby. Tak. Wierzy, że jestem jakimś talizmanem na szczęście, zawsze jak jestem z im połowy są wielkie. Chociaż czasem mówi, że mam zbyt parchate ręce i ryj :D
 *Słyszeliście już dawno temu że z Karu robimy bloga o fanfikcji z DR, tia... zawsze szukam wymówki by nie pisać, chyba straciłam moje pisarskie zamiłowanie tzn. nie piszę w każdej chwili mojego spartaczonego życia może to ten blog tyle mi czasu kradnie próbuję zwalić winę na bloga
 *Tak to normalnie siedziałam w domu nołlajfując, ALE są dobre strony, moje smoki na Nightwood mają już powyżej 50 lvl, mój skill w rysowaniu staje się coraz lepszy i lepszy, brakuje mi dwudziestu followerów na tumblrach by mieć ich 300 z czego się cholernie ciesze, powróciła do mnie chęć do oglądana anime co jest dla mnie jak cud, powróciłam na aska i na whirled z czego się także raduje, na whirled jest wiele osób które dziwnie reaguje na moje 'małe przerwy' np: wth Mist!, where you were?!, i missed you, its been a while. Tak to angielska strona dont ask.

Ogólnie myślę, że z początkiem tego roku szkolnego jakoś zacznę się zmieniać na lepsze. Może skończę z nołlajfowstwem i zacznę być produktywna? Może moja fobia przed ludźmi i socjalizowaniem się zniknie? Nie mogę się odczekać jak to pójdzie.

A propo roku szkolnego. Od przyszłego poniedziałku będę się mogła zwać dumnie drugoklasistką! Ale nie gimbazy. Mogę się zachowywać jak przykładowa gimbazjalistka, która uwielbia pieprzyć głupoty i rysować penisy na czole jej młodszego brata... ale nią nie jestem. całe szczęście
Zaczynam drugą technikum. Teraz mi przybędzie więcej przedmiotów zawodowych niż tych ogólnych. Z nich mi chyba pozostaną polak, matma, gegra, engrish, niemiec i wf błagam tylko nie on. Chociaż nie wiem czy mi się angielski nie zmieni na zawodowy angielski. Reszta to będzie czysty transport... cała logistyka dzieli się na pare działów w zeszłym roku miałam magazynowanie teraz będą mi truć o transporcie. Ale chociaż będę mieć lekcje z takim zarąbistym nauczycielem. Każdy go jakoś lubi.
Obawiam się tylko tego co za ludzie przyjdą do naszej szkoły. Narobiłam sobie dość dużo wrogów w gimbazie, nie chciałabym mieć z nimi do czynienia na powrót.
Słyszałam także, że jedna dziewczyna chce iść na mechanika. Wyobraźcie sobie jak ci chłopacy będą jej z ręki jeść! Szczęściara!

Szczerze nie wiem o jakiej głupocie jeszcze napisać. W takim razie teraz wasz opuszczę.
I nie Karuś, nie będę dawać pudelkowi pisać, to jest totalnie weaboowskie według mnie. przypomina mi czasy jak na fanfiction net ludzie kłócili się ze swoimi charakterami przed opowiadaniami

Bai Bii~

środa, 27 sierpnia 2014

Nic nie boli tak jak życie.

Tak, moi drodzy... W poniedziałek do budy!
Z jednej strony cieszę się, bo w końcu będę miała co robić... A nie tylko szwędać się po miejscach, które są opuszczone... Ale o tym potem...
Z drugiej strony trochę boję się nowej klasy... Nowe środowisko, 14 osób w klasie, w tym 3 osoby były ze mną wcześniej w szkole... I chyba tych osób boję się najbardziej...
I Potato przestaje być gimbusem...
D:GIMBUS to stan umysłu!
A, no też prawda...
Ale ja już nie chcę być gimbusem, który się śmieje z żartów o kupie i maśle.
Potato chce wydorośleć i zostać frytką.
D: Ale ty jesteś PotatoSalad, palancie!
To... Chce zostać puree ziemniaczanym...
D: Dah, nie ważne...

No, po prostu chce być przystosowana do swojego wieku... Chociaż powinnam teraz zaczynać 3 klasę gimnazjum... Ale yebać to, ide do liceum! Koniec żartów o kupie i maśle.

Teraz może powiem o tytule tego posta.
Historia krótka, bo to tekst CichegoWuja. Kazał nam (fanom) rozpowiadać go wszędzie. Więc i wy też to róbcie, czytelnicy! Bądźcie tró i mówcie to wszystkim!

To zaczynam punkt o nazwie "co robiłaś dzisiaj?"
Dzisiaj miałam małe latanie po świecie... Najpierw pojechałam autobusem z "Grażyną" na pola, w pizdu za moim miastem i cywilizacją (pomijając drogę ekspresową i auta po niej przejeżdżające, dziwne, że w ogóle tam komunikacja miejska dosięga...). I co my tam robiłyśmy? Już mówię i objaśniam...
Byłyśmy po kukurydze. Tak, po parę sztuk kukurydzy na kolację. Taką wiecie, z masełkiem :3
Potem, po odniesieniu kukurydzy wyruszyłyśmy w stronę opuszczonej budowy (to już blisko naszych miejsc zamieszkania, więc na pieszo). Mieli zrobić LIDL i blok mieszkalny, ale chyba im kasy brakło i budowlańcy zostawili to w cholere...
No, to my z Grażyną sobie tam weszłyśmy i zwiedziłyśmy (gołe ściany, deski w oknach i drzwiach, nic specjalnego). Przy wychodzeniu tzw "główną bramą", zauważyłyśmy podjeżdżający samochód. Troche się wystraszyłyśmy, ale nie było draki. Tylko na nas nakrzyczeli, byśmy już tam nie wchodziły.
Później, jak emocje opadły, pojechałyśmy autobusem na "stare miasto" w odwiedziny do kolegi, którego nie było. Po prostu chamstwo, nie? Nie, że nie powiadomiłyśmy go przed tym (bo nie powiadomiłyśmy), ale kto normalny nie siedzi w domu ok. 15:00 jak jest taki zimny dzień? Hę? Mnie nie liczcie, ja nie jestem normalna.

I takie obrażone na tego "kolegę" rozdzieliłyśmy się. Ja jeszcze troche posiedziałam na osiedlu, ale zaczęło padać, więc zwiałam do domu.

Cóż specjalnego w tym dniu? Nic w sumie.

Już mogę odliczać ostatnie godziny spokoju. W sumie do godziny 9:00 1.09, kiedy to mam rozpoczęcie roku...

Dobra, przestanę was męczyć szkołą.
D: Nie myślcie o ziewaniu!
Nie wiem, kiedy napiszę następny post, ale może jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego...
D: Nie myślcie o ziewaniu!
Narka. I nerka też.

niedziela, 24 sierpnia 2014

A-ale jak to... Tylko tydzień...

No witam was o godzinie 8:34 rano. Jak opublikuję posta, będzie trochę bardzo po tej godzince, ale co tam.
No cóż...
Został nam tylko ty...
L: nie dobijaj, imouto. Nie dobijaj.
E-ehh, ale ktoś musi.
L: nie, wcale nikt nie musi.
...Dlaczego ja cię w ogóle słucham?
L: bo wiesz, że...
Mniejsza.

Dobrze, postaram się ominąć ten wielce drażliwy temat.
Podsumować minione tygodnie?
(Kiedy to znowu zaniedbałam blog...?)
Byłam w Porcie z Potato, "Grażyną" (poznałam ją) i Teniyą. W zasadzie najbardziej w pamięci utkwiły mi fotele masujące i samochodziki dla dzieci. Wlazłyśmy na karuzelę nawet (Teniya oczywiście to nagrała). Niestety, byłyśmy za dużym obciążeniem i karuzela kręciła się opornie.
W zasadzie pogłębiam swoje no-life-stwo (wiem, nie ma takiego słowa. Polska mowa elastyczna). Siedzę w sieci po kilka godzin, kiedy to piszę, męczę Crissie i łapię się za głowę, patrząc na resztę świata.
Minął 15 sierpnia, zmarłam we śnie.
I zaraz chyba pozbawię moją świnkę życia. Kto chce schaba? Gloria jest naprawdę tłuściutka.
Właśnie, właśnie. Wiecie, że skończyłam AU z Kagerou Project? (Jeśli nie znacie terminu AU - another universe, twoje przerobienie jakiejś istniejącej historii. Znaczy chyba. Onee-chan lepiej by to wytłumaczyła). I co z tego, skoro mam (dzięki Crissu) nowy pomysł? Dziwne, że mój mózg jeszcze ma zwartą formę.
L: a ma?
Nie wypłynął mi jeszcze uszami. Więc chyba ma.

Obkupiłam się w zeszyty, piórnik, mam nawet całkiem czarny zeszyt, z którego zrobię sobie 'Death Note'a'. Siostrzyczka się śmieje, że chce to zobaczyć.
Potatośka już zrobiła.

Lekko zahaczę o temat tabu...
*znaczące spojrzenie braciszka*
...zahaczę. Idę do liceum. Martwię się jak nie wiem co. Bo będą, zdaje się, dwie osoby z mojego starego rocznika w gimnazjum (w klasie, na korytarzach z dwa tuziny więcej). Oni mnie pamiętają jako kompletną świruskę (nie to, że nie zapracowałam na ten tytuł). A chcę zacząć od nowa...
L: no to zacznij. Przez wakacje chyba zdążyłaś trochę się wyciszyć?
Chyba, nie mam pewności.
L: dasz radę. Będę siedzieć obok i trzepać cię piórnikiem po głowie w razie widoku bliskiej erupcji głupawki.
Dziękuję. Kochany jesteś.

Cóż. Jak na mnie to sporo w poście. Jakby co, to bloga z Kagerou Project nie kasuję, bo będę tam zamieszczać nowe AU. Danganronpa też kwitnie, są zakusy na drugą część (czym załamałam Crissu).
Z domu się pewnie nie ruszę. Bo nie mam w sumie po co.

Zaczęłam też przeglądać stare posty na Pamiętniku. (Powinnam przycisnąć Ajiatę)
Przypomniało mi się 'dzielenie domu' z MD. *chlipa* śliczne czasy.
Pomijając, że siostrzyczkę bombardowałam prośbami o bycie w sieci. Bo RP.
Naprawdę jestem jakimś popitulonym dzieckiem.
Spytam się nee-chan, czy będzie pozwalać Komaedowi tu pisać.

Właśnie. Przypomniałam sobie, że miałam zbetować 6.2 na DR. Bo Crissie nie będzie mogła wrzucić.
Taki system, x.1 wrzucam ja, x.2 - siostrzyczka.
Nie mam co robić rano.
Zastanawia mnie, czemu mój kochany organizm uparł się obudzić mnie po siódmej. Szykuje się czy co?!

Piosenka na dziś:
IA ROCKS - Setsuna Drive
(Do tego zmodyfikowanego głosu trzeba jednak trochę przywyknąć. Przynajmniej ja tak myślę.)

Trzymajcie się ciepło. Bo chłodno się zrobiło~

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Kiedy wakacje stają się tyradą...

Hej. Niby mam tyle do powiedzenia, a nic nie chce przejść przez mą klawiaturkę... Minęło ponad pół miesiąca od ostatniego postu. I od razu przepraszam tych, którzy to czytają... Po prostu nie mam czasu na to.
Odpalam starą muzę i już zabieram się za opisywanie, co ciekawego działo się przez ten czas... Całe 20 dni, prawie 3 tygodnie... Tyle do opowiadania...

Przez pierwszy tydzień po obozie miałam mega lenia, praktycznie siedziałam w domu... Więc nic ciekawego się nie działo. Potem zaczął się sierpień, było spotkanie poobozowe, na którym o dziwo nie płakałam... Jakoś bardziej tęsknie za ekipą z tamtego roku, bo na tym obozie była jedna osoba której nie lubiłam, ze wzajemnością... Troche mi uprzykrzała życie, ale jakoś wytrzymałam... No i dostałam obozowe fotki... Całe 1200 zdjęć. No i tu małe hejty na zdjęcia z zaskoczenia. Zawsze. Wychodzą. Okropnie. A zwłaszcza ze mną. Ja zawsze wychodzę okropnie na zdjęciach. Cóż poradzić.

Po spotkaniu poobozowym zaczęłam się spotykać z jedną osóbką z obozu (dziewczyna, powiedzmy przykładowo dajmy jej na imię... Grażyna...). No i razem z Grażyną łaziłyśmy po mieście, mieliśmy małe przypały w KFC (kupiliśmy napój z dolewką i robiłyśmy mieszanki wszystkiego, takie tam pierdoły)... i w końcu doszło do tego, że załatwiła mi małą robótkę (pomoc cioci Grażyny przy rozkręcaniu się jej nowego sklepu...). I przez ostatni tydzień tak praktycznie robota i robota. Pomijając środę, kiedy razem z Karu i Teni i właśnie Grażyną wybrałyśmy się do Portu Łódź... Też były przypały... I prawie serce mi stanęło, kiedy mój telefon odmówił posłuszeństwa. Nie chciał się włączyć. Szał i zgrzytanie zębami. Próbowałam go naprawić, raz się nie udało. Pół dnia bez telefonu, a potem musiałam mieć taki, którym tylko można dzwonić. Niby nie tragedia, ale wiecie... Ja wolę mieć fona przy sb, bo muzyka... Która mnie uspokaja. Czasem.
Ale udało mi się. Naprawiłam go. Wystarczyło system wgrać od nowa. I moje cenne ulubione blogi z ff zginęły bez śladu... Teraz je odnaleźć...

Tym się będę musiała zająć potem...
W sobotę byłam na starówie (najbardziej odwiedzana część miasta) i pod moją starą szkołą (już teraz "starą" ;-;) i spotkałam tam parę osób z obozu (jedź na obóz-znasz część miasta...) i w tym jednego Grześka (imię zmienione). Ale z nim historia inna.
Teraz powiem wam, co robiłam dzisiaj...
No, zasnęłam sobie po 02:00 w nocy dzięki jednej ważnej osobie, która obiecała mi spotkanie w najbliższym czasie. Byłam w małym stanie euforii, póki ta sama osoba mnie nie wkurzyła. Paru osobom się przez to oberwało. Jak roznosiłam ulotki to trochę się wyżyłam na gościu, który nie chciał mi otworzyć drzwi... Ale to jeszcze nie wszystko. Tu na scenę wkracza Grzesiek. Napisał do mnie na fb. Na początku tak niewinnie, takie wiecie... "Cześć co tam? Co porabiasz?" I tak dalej... Zarzucił jakimiś "mądrymi" tekstami z dupy. Potem po prostu ni z tego ni z owego spytał się o to czy jestem wolna. A, że jeszcze byłam troche rozdrażniona to wiecie, ironia, sarkazm i cynizm. Troche pojechałam po gościu, nie zostawiłam na nim suchej nitki. No cóż... To jak drażnienie śpiącego smoka...
A teraz znów się głupio uśmiecham do monitora, bo wciąż się śmieje z tamtego Grześka...

Nie martwcie się, nie zapomniałam o Dezyderym.
D: Ja żyję!! Fanki, dalej możecie wysyłać staniki!
Dude, ale nikt ci jeszcze nie wysłał...
D: Nieprawda! Wysłał!
To, że wziąłeś sobie mój stanik z szafy i zacząłeś biegać z nim jak szalony, to nie znaczy, że go wysłałam...
D: Ej! Miało się nie wydać!
Cóż, ja nie okłamuję moich czytelników.
D: Jeszcze.

Tak, tak... Dobra, kończę posta, bo piszę go chyba 2 godziny... Wiecie... Przy okazji sprawdziłam Fejsa, zagrałam w osu itp...

No i muszę się rozliczyć z pewnym anglikiem...
Narka!