Posty tylko od jednej osoby:

czwartek, 17 grudnia 2015

Coraz bliżej święta

Heeeeeeeeeeeeeej
Dawno nie pisałam, wiem :c
Ale już po prostu nie mam siły.
Cieszę się, że w końcu są te cholerne święta i wolne od szkoły.
Mam już dosyć tego zapieprzu, z którego prawie nic nie mam.
Bilans semestralny:
Fizyka: 4
Matematyka: 4
Polski: 3
Niemiecki: 5
Religia: 5
Informatyka: 5
Wf: 5
Angielski: 4
HiS: 4
Średnia: 4,33
Mało, prawda?

W każdym razie, święta.
Czas pojednania
Dla mnie raczej czas kłótni, poddenerwowania i innych tego typu rzeczy.

Przerywnik:
Polska zajęła 3 miejsce w tegorocznym OWC.
Koniec przerywnika.

Satanista-zboczuch ściął swoje jakże Pedamskie włosy i... Zostały same damskie.
Wygląda bardziej kobieco ode mnie ;-;
Hu kerz.

Mam dosyć szkoły, wprowadza mnie ona w depresję.
Czasem mam dosyć życia...
Ale trwam, bo trzeba.
Nie można się poddawać.

Uh.
Post się zaczyna robić dziwny, więc go skończę.
Wesołych świąt!

sobota, 14 listopada 2015

ciekawe czy istnieją perfumy o zapachu dinozaura

`Nie ma to jak roztrwanianie osiemnastkowej kasy~
Jestem w posiadaniu nowych ubranek, mang i kosmetyków a zarazem w lodówce chłodzi mi się truskawkowe mleczko a na stole leży nowy szkicownik.
W zeszłą środę stałam się pełnoletnia, jednakże jakom jestem leniem wniosek o dowód zaniosę dopiero w przyszłym tygodniu.
O kurwa szminka mi się rozwiązała
Dobra przerwa

No cóż kupiłam sobie z cztery bluzki jedną szarą narzutkę sięgającą kolan (nie kłammy się będę jej używać bo chce poudawać szalonego naukowca) i beżowo-szare portki. Dodatkowo zgarnęłam sobie nowy puder i fluid, ach ile trzeba by być piękną~.
Zarówno kupiłam sobie nowe słuchawki, aktualnie zrobiłam to dla brata. Zrobiliśmy układ, że kupę sobie nowe a stare dam jemu... i tak się w połowie drogi fohnął bo mu długopisu nie chciałam kupić. Nie będę płacić dychy za zwykły długopis no >:C
Dzisiaj goszczę drętwą stronę rodziny czego się straszliwie obawiam.Jedyne co słyszę z ich strony to narzekania na mnie i moich rodziców... eh.
No cóż, przeżyję, zjem ciacho, wypiję kawkę, uśmiechnę się ładnie i zgarnę kaskę.
Bo co innego można robić, przy ludziach jakiś się nielubi ale musi się ich tolerować.
Prócz prababci.
Prababcia jest spoko.
Nie będę dużo pisać bo jestem nieco zbyt zestresowana dzisiejszym popołudniem więc teraz się ładnie pożegnam.
Pa

Crissout

Starość bardzo nie radość

No cześć. Blog, wbrew pozorom, żyje, nie zdechł, co widać po tym, iż posta piszę po niedługim czasie od publikacji swojego ostatniego. Muszę dziś kopnąć w rzyć Potato i nakłonić łagodnie Crissie na wpisy. A jeśli Ziemniaczna się obruszy za nierówne traktowanie - kochana, na każdą działa co innego. Zresztą mam tylko jede kijek i jedną marchewkę, tak wam wyszło na drodze eliminacji.
Kompletnie nie ogarniam swojego żywotu na ten moment. Za cztery dni wybije mi kolejny rok bliżej do śmierci, fizyka mnie, z wzajemnością, nie lubi, mam kilka razy dziennie crash emocjonalny i rozmyślania "Co ja robię na biochemie", " Dla mnie tylko Mac", "I tak umrę". Chyba zaraz ubiorę się, wyjdę na zewnątrz i położę się w poprzek ulicy, mam na to wielką ochotę.
Jest ciężko, tak naprawdę od zeszłego roku wydarzyło się więcej przykrych rzeczy niż pozytywnych. Ogólnie czuję się już jak kobieta w wieku bardzo średnim, oczekująca tylko emerytury albo zawału. Nawet kręgosłup mnie strzyka, a kolana grożą jakimś niefajnym numerem w stylu przesunięcie rzepki czy coś w podobie.
Jeszcze mi tylko do góry smutów brakuje tej nakładki na kolano, a do tego cielsko chyba dąży.

Zapewne powinnam łaskawie umilknąć, jeśli do powiedzenia nie mam niczego choć trochę antydepresyjnego, ale hu kers. Tego bloga i tak mało kto czyta, a ja sobie chcę poprzeżywać kryzysy wszelkiej maści. Należy mi się.
Wszyscy mają problemy.

Dobra, nie, serio nie mam nic lepszego do powiedzenia. Jak mówiłam, zagonię tu Crissu i Potato, ja się odmeldowuję, bo utopię wszystko w swych gorzkich łzach i ogólnym nieszczęściu.
I UGH TEN DURNY TELEFON NĘDZNA IMITACJA MOJEGO FRANCISZKA SPIEPRZYŁ MI KARTĘ PAMIĘCI, CIERPIĘ.

Piosenka na dziś:
Hatsune Miku English - Goodbye

piątek, 6 listopada 2015

A ja omnis moriar, jak sądzę

Cześć.
Ktoś tu wzbudza dziką panikę, że blog obumiera. Powiem - nie obumiera. Dorósł, dlatego działa zrywami.
Niech nikt nie usiłuje mi wytykać, że szukam wymówek na siłę. To nie tak. Blog jest na tyle dorosły, że posty nie muszą być regularne.
Tak wnoszę po tych czterech i pół tysiącu wyświetleń. Jestem optymistyczna, że aż zęby bolą ;w;

W każdym razie - chociaż przyszedł listopad, żyję, nie zahibernowałam. Biochem nie może sobie na to pozwolić.
Z chemii mamy już 40 lekcję. O dziesięć więcej niż lekcji tego samego przedmiotu w klasie pierwszej, przez cały rok. Rozszerzenia nie radość. Przędę cienko, ale i tak jakoś zapracowałam (nie wiem, w którym momencie) na łatkę tej mądrej. Jedyne, co mogę z tym zrobić, to skwitować wzruszeniem ramion i lekkim szokiem.
Ponadto zbliżam się o kolejny rok do zgonu, hum hum. Nie potrafię jakoś uwierzyć, że w zasadzie za rok będę postrzegana przez prawo za osobę dorosłą, dojrzałą psychicznie dość, by dać jej pełnię praw do decydowania o sobie. Wydaje mi się to równie abstrakcyjne co wzory kropkowo-kreskowe (dobra, ale je w końcu opanowałam).
Poza szkołą i siecią w zasadzie nic się nie dzieje. Żyję z dnia na dzień, a każda doba przypomina tę już minioną. To smutne, że życie sprowadza mi się do utartych schematów, a nie mam nawet pomysłu, jak z tej pętli wyjść...
Wy też tak macie?

U mnie to wszystko, to całe narzekanie i przybicie wynikają zapewne ze zmian ciśnienia i obecnej godziny, o której piszę. Zaraz kończę.
Nie mam na razie więcej do wygarnięcia swojemu życiu.

Piosenka na dziś (na jutro tyż):
Hatsune Miku - 1year

niedziela, 1 listopada 2015

Non omnis moriar.

Hejo.
Miesięczna przerwa, bo czemu nie?
Myślę, że ten blog dogorywa, a ja nic na to nie poradzę.
Szkoła mnie wykańcza.
Październik minął szybko.
Z jednej strony dobrze, bo coraz bliżej święta.
Z drugiej źle, bo zbliża się koniec półrocza, a moje oceny w rozstrzale.
Ale ja nie o tym.
Listopad. Łażenie po cmentarzu.
Moi jakże wspaniałomyślni rodzice, wpadli na pomysł pojechania na cmentarz wcześnie rano, żeby było gdzie zaparkować.
Tak.
Pobudka o 6:00. O 7:00 wyszliśmy z domu.
A I TAK NIE BYŁO GDZIE ZAPARKOWAĆ.
Ja nie rozumiem, jak można być już o 6:00 na cmentarzu... To jest po prostu szaleństwo.

Zwykle chodząc po cmentarzu myślę o przyszłości. To dziwne, nieprawdaż?
Jednak tak robię. Myślę, co będzie jak będę mieć męża, dzieci...
To niby nie jest miejsce do tego typu refleksji. Ale ja to ja xD
Za niedługo znów idę na cmentarz, by chodzić po nim, jak już będzie ciemno... Wiecie, ta magia i światło od zniczy... Uwielbiam *.*

Moi drodzy... Zaczyna się 7 tygodni jarania się...
Dziś jest live otwierający Osu World Cup 2015.
I mówię wam: Polska w tym roku wygra!
Jak nie wygra to się obrażam.

Myślałam, że ten post będzie dłuższy, ale jak widać, nie jest ;-;
Ale ja już wyczerpałam temat, więc kończę.
Do przyszłości!

sobota, 26 września 2015

Gdzieś W Ciemnej Piwnicy Spotkam Cię

No siema.
Jestem. Żywa. Chociaż nie do końca, bo mnie zabito xD
Ale zacznę od początku. Faktycznie, wzięłam udział w penetracji piwnicy przerobionej na scenę rodem z rasowego horroru. To było genialne, chociaż mam okropny żal, że jednak mnie wzięli (nie no, just kidding).
Okej, opowiem to z mojej perspektywy. Była ciekawsza, bo rozmazana xD
Owszem. Rozmazana w dosłownym tego słowa znaczeniu. I to wcale nie potokami łez, jak zazwyczaj rozmazuję sobie pole widzenia, lecz faktem, iż jestem znacznym krótkowidzem. Na dziesięć centymetrów od twarzy świat traci dla mnie ostrość. I prawdopodobnie to zaważyło na moim braku stanów lękowych.
Okulary zostawiłam w przedsionku. Tam też pierwszy (i ostatni) raz wydarłam się, kiedy coś z całej siły walnęło za drzwiami. Z góry stwierdziłam, że nie ma mowy, bym prowadziła nas naprzód, skoro:
1. było ciemno (jedynym dozwolonym źródłem światła była wręczona na początku latarka o czerwonym świetle, które lubo zmieniało swoją intensywność);
2. wada wzroku;
3. spodziewałam się, że dostanę zawału przy pierwszej próbie nastraszenia.
Nie chciałam jednocześnie zamykać ogonka, bo tak, tę rolę przejął Satanista (co z tego wynikało - opowiem za moment).
Dobrze, weszliśmy na teren zabawy. W dwie, trzy minutypóźniej - pierwszy atak aktora, który zwyczajnie rzucił się w naszą stronę, drąc mordę. Moi dzilni fani horrorów w krzyk - Ziemniak w zwyczajny, Lucjusz z przepony, Satanista piszczał niczym mała dziewczynka, jednocześnie kurczowo się mnie przytulił. Dla mnie ten aktor powinien być o tyle straszniejszy, że jego twarz nie miała konturów. Zacisnęłam w sumie powieki i nieco zapadłam się w sobie, na tym mój strach się w zasadzie kończył.
Brnęliśmy dalej, przedzierając się przez wiszące u sufitu ubrania (moja myśl: HURRA, IDZIEMY DO NARNII). Jakimś cudem wróciliśmy do punktu wyjścia, jednak w końcu odnaleźliśmy przejście. Trafiliśmy tym samymdo bardzo rozległego pomieszczenia, bodaj największego w całym kompleksie. Jego rozmiary były najgorsze, bo z każdej strony mogli wypełznąc aktorzy, a ja na serio nie miałam ochoty, by ktokolwiek darł mi się jeszcze do ucha. W ogóle gdzieś w tamtym momencie uwolniła mi się głupawka, głównie rzucałam jakimiś sucharami. Raz usiłowano mnie odciągnąć od reszty (no, wszak horror), raz przystawiono "nóż" do gardła, na co zareagowałam mantrą "Proszę mnie puścić", zupełnie niczym wobec kanara xD
Lucjusz spanikował i z pięć minut nie dawał się uprosić, żeby wszedł do tunelu wentylacyjnego. Wtedy straciliśmy też naszą latarkę, którą bezczelnie nam zwinięto i odłożono kilka metrów dalej. W końcu statyści musieli nam dać fory (facet numer jeden panikował *aż usiłował przerwać uczestnictwo, chociaż oddam mu, że się opamiętał*, powtarzając "papaje" i wietrząc podstępy, "facet" numer dwa trzymał się kurczowo niepanikującej dziewczynki numer jeden i sam piszczał wysokim c), zwrócili jakoś latarkę, a ja sama powstrzymałam się, by kopem w zakończenie jelita grubegonie wepchnąć Lucjusza na drogę ucieczki.
Oczywiście w szybie także usiłowano mnie oderwać od ekipy, tym razem schwytano mnie za stopę. Przyznam, że uścisk był mocny, ale jakimś cudem się oswobodziłam. Satanista na końcu wentylacji usiłował kopulować z moją nogą, jednocześnie stanowczo odmawiał ruszenia dalej. Jakoś go namówiliśmy, docierając tym samym do ostatniej sceny - wariata z piłą łańcuchową. Tam umarła Ziemniak i Lucjusz, on przecięty wpół, ona pozbawiona nóg. Szkoda, że niewiele widziałam.
Mnie zabito na schodach, ale winnym był Satanista, który nieco zbyt gwałtownie wyrwał na stopniach - upadłam, zbijając sobie kolano, a tymczasem "wariat" dopadł mnie i zabił piłą (która chyba była odkurzaczem do liści z silniczkiem xD), rozcinając wzdłuż linii kręgosłupa. Pozbierałam się, zawołałam "cześć" i na luzie wyszłam na zewnątrz.
To były dobrze zmarnowane dwie dyszki.

I tak najstraszniej dla mnie było w Sukcesji - ludzie. Ludzie, więcej ludzi, i GIMBA. Moja niechęć do ludzkości zaczęła skrobać w mostek, przypominając o swym istnieniu. Ponadto - brak Empika. W Matrasie jakieś mangi były, no ale nie te, których pożądam. Cóż, widziałam co prawda mangę "Monster" - jednak 65 zł to, niestety, za dużo.
Dzień ogólnie mogę nazwać udanym. Okazało się, że mogę oglądać horrory i nie zacznę płakać ze strachu. Tylko zdarty łokieć i obite kolano nieco psują mi ten nastrój, jednak nie mam w najbliższych dniach wf-u, zatem nie ma zmartwienia niezdolnością do ruchu.

To w zasadzie tyle. Dziś sprawozdanie z zabawy, jutro zamieszczę narzekania na szkołę i żywot niesatysfakcjonujący.
Piosenka na dziś:
Sukone Tei - Confirment, Training, Beef Stew
Trzymajcie się ciepło tej chłodnej, wrześniowej nocy!

Pa Pa Pa Pa Pa, jak się czai!

Witajcie.
Piszę po dwóch tygodniach.
Ale opiszę głównie dzień dzisiejszy, bo się działo.
Pojechałam z Karu, Satanistą i Lucjuszem do Ciemni.
Czym jest ciemnia? Już mówię i objaśniam.
To jest takie miejsce, gdzie przeżywa się horror na żywo.
Wchodzisz do ciemnej piwnicy z migającą na czerwono latarką.
I musisz przejść.
I nie umrzeć ze strachu.
Nasza taktyka: trzymamy się jak najbliżej siebie.
Lucjusz szedł pierwszy. Ja za nim, potem Karu i Satanista.
Nie wiem, kto miał najgorzej.
Ale to ja darłam się najwięcej.
Za każdym razem, jak był jakiś głośny dźwięk uderzania.
W jednym momencie dostałam okropnego ataku paniki.
Chciałam uciec stamtąd.
Mimo tego, że to wszystko gra aktorska to bałam się, że umrę. To było dziwne.
Jednak chciałabym jeszcze raz przejść przez Ciemnię.
19 zł było tego warte.
I nawet mogłabym iść pierwsza.
Odkrycia podczas pobytu w ciemni:
- Satanista potrafi wyciągnąć wysokie "c"
- Lucjusz jednak się czegoś boi (ale kto by się nie bał, jak nagle ci coś wyskoczy przed twarzą i to w słabym świetle?)
- Karu jest odporna na takie horrory (głównie darła się na nas, bo my się darliśmy xD)
Po pobycie w ciemni udaliśmy się do nowootwartego centrum handlowego.
Czego w sumie żałuję, bo ludzi było pełno, a zduszona część mojego jestestwa, która przejawia się jako hikikomori zaczęła wariować.
Gimby pełno, bo Starbucks. Przy KFC i innych fastfoodach też pełno ludzi.
I NAWET NIE MA EMPIKA!
Hejcę takie centra handlowe.

Cóż. Temat mi się wyczerpał.
Zostawiam was z moim ględzeniem. Nieskładnym, zresztą, bo oczywiście to ja.
Ave.

poniedziałek, 14 września 2015

JA JUŻ CHCĘ WAKACJE!

Hejo.
Dziwne, że piszę pierwsza posta we wrześniu, po dwóch tygodniach szkoły, ale, jak widać, nie tylko mnie ona przerasta.
10 matematyk, 4 fizyki, 6 angielskich w tygodniu (co zapewne już wspominałam) daje nieźle w kość.
A najgorszy jest wtorek z dwoma fizykami i matmami pod rząd. Jeśli udaje się przebrnąć przez fizykę, to po matmach już się nie myśli.
Jestem zawiedziona, jeśli chodzi o informatykę- ZNOWU EXCEL ;-;. Niby ma być pod kątem matematycznym, czyli funkcje kwadratowe i takie inne pierdółki, ale to jest bezsensowne moim zdaniem ;-;.
GDZIE JEST MOJA ALGORYTMIKA? GDZIE MOJE PROGRAMOWANIE????
Miałam przez chwilę nawet myśl, żeby przepisać się do klasy bio-chemicznej, ale jakoś mi się odwidziało...
Już jakoś wytrzymie ten rok. Chyba.
Walcząc w poszukiwaniu podręczników, odnalazłam w antykwariacie Kodeks Cywilny i książkę o AJAXie (to z informatyki jakby ktoś pytał). Tak. Kupiłam je xD
Będę szukać absurdalnych praw i będę cisnąć z nich bekę xD

Od początku roku szkolnego jestem codziennie cholernie zmęczona. Mam po prostu dosyć szkoły i tego wszystkiego...
JA JUŻ CHCĘ WAKACJE ;-;
Kiedy myślę o tym wszystkim, zaczyna mnie głowa boleć.
A jak patrzę na ten post, widzę jak strasznie chaotyczny jest xD
Więc po prostu was zostawię z tym.
Dobranoc xD

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Jak to jest nie wychodzić z domu przez dwa miechy

Eh.
Pisanie.
Jakaż to jest wielka męka.
Ok nieważne, w jedną noc mogę wklepać kilkutysięcznego fika to chyba nie powinnam marudzić.
Zajmijmy się głównym tematem naszych rozważań, czyli dzisiejszym dniem. Mamy 31 Sierpnia 2015, ostatni dzień tegorocznych wakacji.
Psychiczna męka dla osób nielubiących szkoły. Teraz możecie się zapytać 'A kto ją lubi?!', na pewno nie ja. A zważając, ze jeszcze nie mam załatwionych żadnych książek czy nawet zeszytów to mój stres jest podwojony. Fakt, że moja klasa może być złączona z klasą dupków potraja ten stres. A wiadomość, że będę mieć w tym roku szkolnym praktyki na jakich będę musiała się socjalizować poczwara go.
Ah trzecia technikum cóż za wspaniały rocznik~
Wakacje udało mi się spędzić głównie w domu, z ewentualnymi wyjazdami pod namiot. Kiedy budzisz się zmarzniętą około piątej rano a jedynym źródłem ciepła jest drapiący koc babuni i termos z lajtową herbatą zaczynasz dopiero zauważać jak wiele masz w życiu.
Jezu.
Ale to poważnie brzmiało.

Na moją niekorzyść na początku sierpnia odłączyli mi internet, przez co miałam bardziej ograniczony dostęp do... sieci. Znaczy, ciągnę teraz na sąsiadkowym wifi jak zawsze. Dopiero po jakiś dwóch tygodni mój szanowny papcio uświadomił mnie, że wifi w laptopie działa... no cóż...
Od tamtej pory muszę się dzielić MOIM OSOBISTYM LAPTOPEM z dwoma innymi osobami, czyli czeba było pokasować całe porno. Ale w czasie kiedy siedziałam znużona w moim jakże chłodniutkim pokoju poprawiłam trochę mojego skilla w rysowaniu... i wzięłam się za opka jakich widocznie więcej nie ruszę. So... yeah.
Nie będę dużo pisać bo jak już wspomniałam, dziele się laptopem i mam wyznaczone godziny panowania.
So baj~
Crissout!

Myśl dnia: 'Mam ochotę przeczytać serie Percy Jackson... ale jak skołować kasę na to...? Może zarządzę sobie całego kompletu na urodziny.'

niedziela, 30 sierpnia 2015

Wakacje 2.0 czyli jak nie zostać kierowcą.

Bry.
Owszem, dawno mnie nie było.
Ale kto tam by się martwił.
Dziś mam zamiar opisać swoje całe wakacje.
Już zacznijmy od tego, że mój zmysł czasoprzestrzeni się nieco zagiął i dla mnie te 2 miesiące mijały jak rok. Ale to bardzo dobrze. No, zależy na które momenty wakacji się patrzy.
Lipiec obfitował w wyjazdy nad rzeki, stawy itp. Byłam nawet 3 dni pod namiotami (o czym chyba wspomniałam...
*sprawdza*
A nie, jednak nie, nevermind.)
No to byłam pod namiotami na 3 dni. Z rodzicami, ciocią, młodszym kuzynem i znajomymi tate. Dla mnie to były 3 dni mordęgi. Pilnuj grilla, idź umyj naczynia, uważaj na kuzyna... Nieważne, że jest tylko ROK młodszy...
3 dni bez internetu, na szczęście miałam telefon i Harry'ego Pottera. Mogłam sobie trochę poczytać, ale co to za czytanie, jak co chwila zawracają głowę?
Jeszcze najlepsze było to, że rodzice wybrali sobie taki weekend, który był deszczowy ;-;
Ale na szczęście zimno nie było.
Prócz moich licznych prób topienia się nad wodą to raczej nic takiego w lipcu się nie działo.
A, no i spędzałam dużo czasu z Lucjuszem i czasem z Satanistą...
Z anime obejrzałam:
No Game No Life
Ao No Exorcist
Highschool of the Dead
Bikini Warriors (zaczęłam)
Chciałam jeszcze Re-watchować Death Note, ale jakoś brakło mi chęci :/
Teraz trochę o sierpniu.
Cóż, takiego okresu nie miałam jeszcze nigdy.
W sensie, przez większość sierpnia byłam poddawana działaniom silnych emocji.
Zwykle staram się omijać temat sfery BARDZO prywatnej na blogu, ale tym razem mogę wam trochę posmęcić, bo why not.
Cóż... Mój chłopak (tak, Potato ma chłopaka) zrobił mi małe świństwo, przez co miałam małe problemy, załamałam się i wgle, ale między nami już ok...
Ale ze mną zaczyna być coraz źlej (polska mowa być gumowa)... W sensie, czuję, że mogę mieć początki depresji, ale nie chcę iść do psychologów, bo zaraz zrobi sie szum, rodzice bedą szaleć i wgle, a tego nie chcę.
Zresztą, wiadome jest, że depresję trzeba ostatecznie pokonać samemu, a inni mogą tylko nam trochę pomóc... A psychiatra tylko przepisze leki i sobie radź.
A leki nie zawsze działają.
Cóż, nevermind... Postaram się nie zabić, by móc dalej tworzyć i wkurzać was swoją obecnością.
D: I TAK NIKT TEGO NIE CZYTA.
Wiem, Dezy, wiem :v
Krótko mówiąc: Szkoła może się zacząć, ale żeby nauki nie było xD
Ocena wakacji w skali GurgoRecenzji: Neutralna z plusem.
Ave!
@Edit:
Przez zawirowanie czasoprzestrzenne zapomniałam wspomnieć o tym, że przez wakacje od czasu do czasu prowadziłam samochód... Tak żeby się już nauczyć prowadzić i wgle...
Prawie zaliczyłam drzewo i studnię xD
I nadal mam problemy z odpalaniem...
Nie mam pojęcia jak ja zdam prawo jazdy ><

Wakacje 2015, czyli Karune stacza się

Potato zachciało się, by wszystkie Ałtorki bloga opisały swe wakacje. Wietrzę w tym próbę dowartościowania swojego zmarnowanego czasu, ale być może ją się nie znam, hę?
Zresztą to mało istotne. Grunt, że pisać trzeba.
Rettsu gou...!

Zacznijmy może od faktu, że to chyba jedne z najbardziej zmarnowanych wakacji w moim życiu. Kompletnie bezproduktywne.
By to ładnie podsumować, sparafrazuję cytat nadesłany kiedyś przez Shintaro: "Śmieci wychodzą częściej niż ja" (przy czym cały cytat odnosił się do świadomości bycia gamerem. Do półetatowego hikikomori jednak też to pasuje).
Mój pies miał częściej wyjścia na zewnątrz niż ja (tia, no zgadnijcie też, kto go musiał wyprowadzać w te rekordowe upały. Na pieprzoną godzinę). Len wychodził częściej!
L: Errata. Wierutna bzdura. Chowałem się przed słońcem.
*macha rękoma jakby odpędzając muchy* Niechby nawet. Moje najdalsze zapuszczenie się poza bezpieczny obszar domu wywiało mnie do Łodzi, skąd udało mi się wywieść tylko odciski. W sumie... widywałam się jedynie z trzema osobami - Potato, Yuushi i Syriusz. No i Shintaro wpadł w odwiedziny.
Poza tym ćwiczyłam trochę skille rysownicze, anatomia ssie już mniej, zatem teraz będę próbować swych sił w układaniu ludzi w pozach. Potem nauczę się rysować całą resztę.
Pogrążałam się w fandomach. Pogrążałam w ambitnych pomysłach pisarskich. Pogrążałam się też w desperacji i paringach CanonyxReadery/OC. Doszłam do wniosku, że psychicznie mam lat 14-15, a wszystkie metryki kłamią. Doszłam do wniosku, że nienawidzę tego lepkiego upału, w którym musieliśmy żyć przez dwa miesiące.

Wakacje w zasadzie zakończyły rok pełen... "atrakcji". Tia. Te dwanaście miesięcy... przyniosły mnóstwo innowacji. Mnóstwo zła. Tak w zasadzie cały czas czułam się jak na wariackiej karuzeli, z której nijak nie mogłam zejść, by odetchnąć. Nieważne, jak bardzo mnie mdliło, jak wiele razy traciłam orientację, musiałam siedzieć. Siedziałam nawet chętnie, póki czułam, że mam tam swoje miejsce.
Ale je straciłam. Zatem w końcu zsiadłam.

Ahh. Przestaję smęcić. Podsumowując - wakacje były kiepskie, męczące i tak dalej.
Boję się potwornie jutra. Nowej klasy. Uhh.

W ogóle ja i Potato planujemy otworzyć analizatornię blogasków. Nie umiemy tego, ale hu kers. Będzie śmiesznie. Chyba.

Piosenka na dziś:
BRADIO - Flyers
Życzę powodzenia jutro!

wtorek, 25 sierpnia 2015

Wszelkie katastrofy (a)normalne

Bry wieczór, moi mili, martwi towarzysze. Pragnę chamsko zawiadomić, iż zostało zaledwie siedem dni do Wielkiego Powrotu, a tenże tydzień obfituje jeszcze niektórym w poprawki czy tam zaliczenia. Mocno trzymam za was kciuki. Ja sama mam tylko psychicznie przygotowania przed nową szkołą.
Temperatura nagle stała się całkiem normalna, czego w sumie nijak nie witam. I tak przesiaduję większość czasu w domu, usiłując przytyć przy ciastkach i czekoladzie. Osiągnęłam kolejne dno, w telewizji oglądam głównie TVN i tamtejsze jakże mądre, pouczające paradokumenty. W zasadzie to i tak tylko jakieś-tam tło dźwiękowe, znacznie bardziej interesuje mnie wyświetlacz telefonu.
Jeśli miałabym podsumować te wakacje, to zapewne pierwsze słowo użyte przy ocenie brzmiałoby "bezproduktywne". Nie zrobiłam kompletnie nic, rozdział 9 KagePro wrzuciłam po... dwóch miesiącach...? Nieistotne *macha ręką*. Poza tym ćwiczyłam tylko skille rysownicze (ha, powoli wygrywam z anatomią!), czytałam HomeSuck (oczywiście po polsku, bowiem ja w engrisz nie umiem), readery (tu zmuszona po angielsku ze zdumieniem odkryłam, że powoli je ogarniam), maltretowałam ludzi i zalegałam bezużytecznie na kanapie. A taka ambitna byłam na początku lipca, a tak do szukania roboty się rwałam... Dorosłej mnie nie wróżę świetlanej przyszłości, chyba że ta zmądrzeje.
L: Widzę to.
*ignoruje brata* Za rok nie ma wymówek. Forsa na studia (kłamczucha, ty potrzebujesz tego na swoje zachcianki) sama się nie odłoży. Akademik też nie jest tani, zatem... No, po wakacjach piszę aplikację do Maca, żeby wyprzedzić ludzi w kolejce xD
Uhh. Świadomość, że na własne życzenie wpakowałam się w kompletnie obce, nowe środowisko wywołuje u mnie skurcz żołądka. Nie mam pojęcia, czego się spodziewać. Jak zostanę odebrana. Najlepiej byłoby, gdyby nikt nie zwrócił na mnie uwagi, tyle powiem.

Dzisiaj... razem z Ziemniak, Satanistą i Lucjuszem buszowaliśmy po opuszczonej fabryce. Obiłam sobie biodro, widziałam świetne graffiti i straciłam czucie w nogach. Czy tam siły. Do końca tygodnia chyba nie dam się namówić na jakikolwiek wypad. Ugh. Ale muszę kupić podręczniki i zeszyty. I artykuły biurowe. Rodzicom tego nie pozwolę zrobić. To wiąże się z wyjściem. Na zewnątrz... Chyba budzi się we mnie fobia społeczna czy inne diabelstwo. W zasadzie rozważam karierę hikikomori. Otak, zero oglądania współklasowiczów, zero przemieszczania się, zero życia. I tak go nie umiem rozegrać, więc mogę siedzieć na tyłku w domu i tyle.

Kończę emosić. Ludziska, ostatni tydzień, warto go twórczo wykorzystać, czyż nie? Na pożegnanie życzę dobrych siedmiu dni~

Nie mam piosenki :c
Brak we mnie motywacji i jest ciut za późno~
I tak was kocham ^^

sobota, 8 sierpnia 2015

Po raz pierwszy poza domem od rozpoczęcia wakacji

Pierwszy raz od pewnego czasu piszę z własnej woli.
I nie nie będzie to krótka notka pełna cracków i weeaboostwa.
Okej może będzie.
Parę godzin temu wróciłam z jedno-nocnego wyjazdu na ryby na jaki zaciągnął mnie mój kochany ojczulek.
Z początku byłam nastawiona na 'TAAAAK WRESZCIE SIĘ WYRWE OD GNOJKA' (czytaj: mojego brata), i szczerze wczorajsze popołudnie spędziłam na opalaniu się i próbowania rozłożenia namiotu. Jakimś cudem tata wziął stelaż do parawanu a nie do tego namiotu przez co... efekt końcowy był taki, że nocowaliśmy w żółwiopodobnym płaskim szałasie.
Ale chociaż materac był mięciutki, co tam, że spędziłam pół godziny i połowę zebranych przez ostatni miesiąc kalorii na pompowaniu go. Najgorzej było jak taki jeden półmózg zaczął skakać po nim kiedy to ja już się wygodnie rozłożyłam. Wieczór spędziłam robiąc w moim personalnym reader insercie z OnS i opowiadaniu bazowanym na Alicji w Krainie Czarów. Zciągnęłam ją sobie z Gutenberga na tableta, na szczęście moje engrishowe skille są na tyle dobre by zrozumieć co tam ałtorek napisał.
Inną część czasu spędziłam wabiąc kurę jaka magicznie wyszła z krzaków przy brzegu, nazwaliśmy ją kurą ninja... i jutrzejszym rosołem. Niestety z samego rana znikła.
Dzisiaj rano obudziłam się jednak koło piątej, co jak oświadczył mój tata, straszliwie zmieniło mój charakter z wesołej cynamonowej rolki na zrzędliwego kota. Zmieniło się kiedy tylko wręczył mi czekoladowego rożka.
Wróciłam dość zdechnięta, dostałam ochrzan bo nie chcę iść z rodzicami na urodziny jednego wujka. Potem babcia się na mnie fochnęła, bo nie chciałam z nią iść na grilla do drugiego wujka...
Wkurzyłam też gnojka bo czemu nie, robimy sobie na złość prawie zawsze. Istnieją jednak pojedyncze momenty kiedy się dogadujemy.
A tak ze wcześniejszego czasu to... praktycznie nie wyłaziłam z domu, bo po co.
Jedynie z psem albo do empika szukając za nowymi tomami Pandory i Are you Alice?, moje gusta w mangach są bardzo proste, jeżeli są bazowane na Alicji w Krainie Czarów to od razu dostaje obsesję.

Teraz zamierzam wstawić tą feelsową część posta, więc możecie ją równie dobrze ominąć.
Ostatnio moja samodzielnie wykryta depresja zaczęła na nowo dawać we wznaki.
Co znaczy, że samodzielna? Że sama twierdzę że ją mam co może być fałszem ponieważ nie byłam u psychiatry by to wykryć.
Jak staram się do niego dotrzeć to rodzina mi mówi bym nie przesadzała. Albo twierdzą, że to kto inny potrzebują takiej wizyty a nie ja.
Whatever.
Ostatnio czuje się dość ociężale, chociaż to też może być i wina pogody.
Nie mam chęci na nic, samo otwarcie mangi, co niegdyś sprawiało mi wielką radość, jest teraz jak ciężkie zadane położone niefer na moich barkach.
Nie wiem jak się z tego wyleczyć, nie wiem czy będę mogła odzyskać chęci by żyć, jeszcze z miesiąc temu wszystko było w normie. Jednak ostatnio ta pustka jaką czułam lata temu w gimnazjum powróciła. i nie mam pojęcia co z nią zrobić. Nie chcę zbytnio powrócić do bycia tą osobą jaką byłam wtedy, cały światopogląd by mi się załamał.
A ja chcę pozostać wesołkiem ><
chociaż równie dobrze to może być wina writerblocka
Inna feelsowa rzecz, straszliwie się stresuję wynikami z egzaminu, w poprzednim poście opowiadałam, że go oblałam. Przez co się cholernie boję, jestem uznawana geniuszem w mojej klasie, jak teraz wszystko zepsuje to wiele osób się na mnie zawiedzie.
Szczerze to stresuje się ogólnie szkołą.
Co ja, ta nieśmiała cynamonowa rolka będzie robić na praktykach skoro jest taka tyciusia i nieśmiała. Albo jak załatwię sobie książki jeśli jestem spłukana. A co jeśli ktoś postanowi mnie wyśmiać.
Mou nie lubię szkoły!

Dobra nie chce mi się już pisać.
ZROBIŁAM TO ZDJĘCIE KURY
CHŁOPCY Z KAMIGAMI NO ASOBI TO MOI NOWI MĘŻOWIE
PLANUJĘ KOLEJNĄ WIZYTĘ U FRYZJERA
CHCĘ POPŁYWAĆ NA MATERACU
AMEN
crissout

piątek, 7 sierpnia 2015

Wkrótce Czas Umrzeć...

Zdycham. Tak o dobry tydzień za wcześnie. Chyba kiepski ze mnie gad, skoro takie słońce, które przyświeca centralnej Polsce, zsyłając nań falę upałów, powoduje u mnie wstręt i hissanie miast radosnego podskakiwania i wygrzewania się. Co poradzę, skoro mam ciemne włosy, to diabelsko ciężko znieść natężenie luksorów. Najgorzej jest, gdy mam zabrać psa.
W ogóle to... KUŹWA. JAKIM CUDEM MAMY JUŻ PIERWSZY TYDZIEŃ SIERPNIA ZA SOBĄ. CO JA ROBIĘ ZE SWOIM ŻYCIEM. MARNOTRAWIĘ JE. A MIAŁAM TAKIE AMBITNE PLANY. Cholera mnie.
Miałam zająć się opowiadaniami, i to takimi poważnymi, o androidach i tolerancji, o lalkach na dusze, miałam uczyć się japońskiego, uszyć Kyubeya z filcu...
Taka dupa. Po czubek czekoladowego łba zakopałam się w readerach na Wattpadzie, w Homestucku, w rp z Homestucka i na roztrząsaniu swojego życia, wygodnie rozciągnięta na najnowszym nabytku w pokoju (takie bajeranckie łóżko na stelażu, z biurkiem i szafą. Cudo. A materac to poezja). Dobra, tylko rozciągnięta. Bez przemyśleń. Dopiero wczoraj je na mnie poniekąd wymuszono.
L: Nie zapominajmy o FB i bezsensownym snuciu się po artach.
O, tak, tak, tak.
No i... z domu w celach towarzyskich... wylazłam... cztery razy? Góra pięć - z Syriusz, do Yuu (tam ostatecznie przegrałam żywot - smażąc naleśniki o piątej nad ranem), do Potato (okaeri, kisama) i... DO SHINA. Shina ze stronki KageProPL. Przyjechał i został okrzyknięty najlepszym przyjacielem Żab.
L: Bo cię nakarmił.
Karmienie to podstawa zdrowych relacji międzyludzkich. Wiem co mówię.

Uff... Być może jutro jadę z rodzinką na jakieś kąpielisko *WYGRYW*. Będę mogła się popluskać i zapomnieć o dokuczliwym słońcu.
L: Tylko nie spal się, skwarko. Nie chcę patrzeć, jak zrzucasz skórę.
Jutro cię utopię, zobaczysz.
Ponadto zauważyłam fajną rzecz - skille rysownicze mi się poprawiły~
Nawet powoli zaczęłam szkicować samce.
(Dobra, na razie jednego. Postać RP z uniwersum HS należąca do Pralga *jego wina, że mi stucknęło we łbie. Nienawidzę cię*, której budowa ciała serio mi wychodzi jak u samca.)
Jestem z tego cholernie zadowolona. Niedługo nauczę się rysować zwierzęta.

Hah. Boję się. Za trzy tygodnie sama, samiuteńka wybieram się prosto w paszczę lwa, czyli do obcego liceum. Chyba będę udawać puchatą kulkę i nie pójdę nigdzie 1 września. Ani drugiego. Czwartego i piętnastego też nie.
Zostanę hikikomori uzależnionym od czerwonej orenżady. A jestem na dobrej drodze ku temu. Niech mnie ktoś utuli TT-TT

Dobra. Koniec z cackaniem się.
Piosenka na jutro (dziś nieco za późno):
Amazarashi - Haruru Sora (OMG AMAZARASHI KOCHAM. OD TERAZ.)

TRZYM@JCIE SIĘ WORY MIĘCH@ I KRWI

czwartek, 6 sierpnia 2015

Już zapomniałam

Elo itp itd 
Pewnie mnie nawet nie kojarzycie, ale mniejsza.
Dzisiaj pogadamy, a raczej ja napisze, o problemach egzystencjalnych (czy jak to się tam pisze) i ujawnię czarną stronę duszy typowego człowieka. A więc, zaczynajmy. 
Przez większość życia jesteśmy świadomi swoich potrzeb, realizujemy się dążąc do szczęścia i spełnienia. 
Jednakże, kiedyś wspólne pragnienia (potrzeba założenia rodziny, posiadania potomka, miłości) dzisiaj stały się bardziej indywidualne. Pan Tomek może uważać za podstawę śniadanie w KFC, a Pani Ada może uznać, że ważniejsze jest przesłuchanie 10 raz ulubionego utworu w trakcie przerwy w pracy. Kiedyś zupełnie nieprawdopodobne rzeczy, dzisiaj stają się rutyną, no bo, kto kiedyś spodziewałby się, że setki ludzi będzie jeść kurczaki z papieru w pobliskim McDonaldzie, zamiast delektować się świeżą bułeczką z piekarni? Odpowiedź jest prosta, nikt. 
Stajemy się wygodni, wolimy spędzić czas gadając ze znajomymi przez internet, niż twarzą w twarz z wredną sąsiadką. 
Nasza rodzina wypomina nam, że siedzimy przed komputerami, lecz gdy w końcu wychodzimy na dwór, narzekają, że nie spędzamy w ogóle czasu w domu. Czemu? Odpowiedź jest prosta, boją się, że ich małe nerdy uciekną z domu, niczym znana im postać z komiksu czy serialu. Jesteśmy nieprzewidywalni, dlatego musza trzymać nas w swoim zasięgu, pilnują nas niczym Cerber Tartaru, lecz działając na odwrotnej zasadzie. Nie pilnują wejścia, pilnują wyjścia. 
..............................................................................
Dobra, trochę się pogubiłam, miało to być bardzo odkrywcze, i jeszcze bardziej sarkastyczne, ale ani to, ani to nie wyszło... 
Siedzę sobie w ciemnym pokoju z przegrzanym komputerem więc nie oczekujcie ode mnie niczego. 
*ucieka z płaczem* 

Suprise, but... *ekhem* Wróciłam!

Nie na długo stąd odeszłam.
Mimo dalszych problemów osobistych, jedna bardzo zrzędliwa osóbka (*ekhem* Karu *ekhem* jeju... Co ten kaszel...) kazała mi w te pędy wracać tu, to cóż... Wracam.
Nie oczekujcie częstych postów z mojej strony.
Ponieważ:
1. Nie chce mi się, bo za gorąco :v
2. Osobiste sprawy dalej mnie zamęczają
3. Nie mam siły
4. Czytam HomeSuck'a.

Przez to wszystko nie mam czasu nawet na anime ;c
W Lipcu obejrzałam Highschool of the dead, zaczęłam Overlord i Bikini Warriors. I w sumie to wszystko.
I udało mi się w 4 tygodnie (równo) przeczytać całą sagę Harry'ego Potter'a. Arcziwment get!
I tak w międzyczasie zarobić trochę pp na osu, przez co Lucjusza zżera zazdro, bo jestem o ponad 100pp i ponad 2000 miejsc w rankingu do przodu xD

Cóż... Co mogę jeszcze powiedzieć...
Babrzę się w HomeSuck'u, który robi mi z mózgu galaretę...
O, i czasem zaglądam na bloga Niezatapialnej Armady (whatever, jak to się pisze), która daje mi raka ;-;
Nie chodzi mi oczywiście o analizy, tylko o blogi które są analizowane ;-;

Nie wiem, czy pisałam to w jakimś poście, więc napiszę to teraz:
Krul Polskiego Gejmingowego Jutuba powrócił!!!!!
W sensie DżejDżejDżoker.
Nie ważne, że nie mam czasu nawet na oglądanie jego filmików xD
Dobra, idę tonąć w raku, bo tylko to mi pozostało na dziś.
Ogólnie od tego upału mnie cholernie głowa boli, więc wybatchcie tę dysharmonię.

wtorek, 21 lipca 2015

Wyjazd

Od poprzedniego postu mi się poprawiło, ale wczoraj znowu zawaliłam sprawę.
Miało być tak ładnie, a wyszło jak zwykle.
Meh, trudno.
Idealnie na wyjazd.
Wspominałam już o tym, że wyjeżdżam? W czwartek. Na obóz języka japońskiego.
Mangozjebowy jak mangozjebowy, ale mam nadzieję, że rak będzie mniejszy :U
Fuk, mame właśnie kazała mi iść spać.
Na obóz jadę ze znajomym z internetu, którego zobaczę pierwszy raz i tbh każdego dnia wymyślamy coraz dziwniejsze zajęcia, które będziemy tam robić XD Już się spodziewam jak będę za nim tęsknić po obozie ;;
Koleżanka z Belgii uważa, że wyjazd to dobra okazja by się zrelaksować i odpocząć.
12 dni bez komputera
ZABRAŁ CI KTOŚ KIEDYŚ DRAGI NA DWA TYGODNIE
Tak, to mi pomoże.
Zalogowałam się na fajnej stronie pomagającej w nauce języków.
Polega to na tym, że blogujesz w języku, którego się uczysz (możesz wybrać do dwóch, w moim przypadku japoński i rosyjski), a osoby z tego kraju robią korektę twoich tekstów c: W zamian ty robisz korektę osobom, które uczą się polskiego. Zawalista rzecz. Chciałabym poblogować trochę po japońsku o moim wyjeździe, ale mimo wszystko trochę się boję D:
Nie spodziewam się, że nauczę się czegoś mocno na wyjeździe, ale przynajmniej utrwalę. Teraz staram się poświęcać wolny czas na naukę japońskiego.
> "wolny czas"
> Aji
wybierz jedno.
Nieważne XD
Dobra, lecę. Chciałam napisać więcej, ale cóż ;-; innym razem.

niedziela, 5 lipca 2015

Nienawidzę...

tego beznadziejnego uczucia niepokoju.
Ściska w środku, mdli.
Dawno tego nie czułam, wcześniej było to tak silne, że odbiło się na moim zdrowiu.
Chociaż nie wierzę specjalnie w neutralizację bólu bólem ciągle ściskam ranę, którą zrobiłam sobie dzień wcześniej.
To w sumie śmieszne. Wbiłam sobie ołówek, a potem pineskę w rękę przebijając skórę. Mam nadzieję, że zatruję się resztkami grafitu we krwi.
Jedyne co może mi pomóc to rozmowa z najlepszym przyjacielem, a że chyba nie mam na co liczyć to boli jeszcze bardziej.
Zwykła rozmowa, najzwyklejsza, która pokazałaby mi, że wszystko w porządku,
że nic nie zepsułam.
Boję się.
Do tego duszą mnie dawne, nierozwiązane sprawy, które wciąż wracają.
"Musisz to zrobić, bo to cię kiedyś zniszczy..."
Boję się.
Nawet mimo wsparcia okazanego przez innych wczoraj wciąż jest źle.
Krótka rozmowa...
Chociaż w nocy przez godzinę wymyślałam z kolegą głupie nazwy i dusiłam śmiech teraz znowu mam ochotę płakać.
Nawet jedno słowo czy zdanie...
Założę się, że po opublikowaniu tego postu wcale nie będzie mi lepiej.

Do tego pewnie zepsuję wam humor swoim humorem, więc dodam piosenkę.
MY FIRST STORY -FAKE-

wtorek, 30 czerwca 2015

Kotek robi miał

Piszem bom została do tego zmuszona.
Dlatego będę narzekać.
Whatever.
Długo nie pisałam ale to u mnie normalna rzecz, czasem pewne rzeczy zajmują mi lata.
Nie pamiętam dokładnie kiedy to ostatnio napisałam więc opiszę tylko ostatnie tygodnie mojego nudnego życia.
Przez ostatnie tygodnie cholernie się leniwiałam i starałam znaleźć powód by nie uczuć się na sprawdziany zawodowe. Co mi znakomicie wychodziło.
Sprawdziany miałam w zeszłym tygodniu i totalnie je oblałam.
Znaczy nie ma jeszcze ich wyników ale wiem, że się nie postarałam.
Świadectwo dostałam, do trzeciej klasy mogę iść. (Z ocenami to była niezła farsa ponieważ, mimo jednej jedynej dwójki pomiędzy schludnie zapisanymi czwórkami zostałam wyśmiana przez własną rodzinę)
Wakacje zaczęłam leniwie, leżąc na brzuszku grzejąc go laptopem. I tak planuje spędzić następne dwa miesiące~
ALE
Dzisiaj akurat spędziłam południe szlajając się z moim młodszym bratem po mieście, rozumiecie takie przechadzki prawda? Niezdrowe żarcie, oglądanie się za dupami, kawały o penisach, wzajemne popychanie się na ulicę czy do rzeki...
Zakupiłam sobie wówczas automatyczny ołówek, dziwi mnie to jak dużą różnice w rysowaniu on sprawia. Normalny ołówek spod mojej ręki wyciąga prace dość... bałaganiarskie, linie pałają się wszędzie tworząc swego rodzaju szkice. Ten automatyczny nie tylko prowadzi cieńsze linie ale też sprawia, że wszystko jest tam poukładane, ludzik ubrany jest w koszulę a nie masę dziwnych fałd.
Wspomnę też, że posiadłam nowy szkicownik, cały z czarną okładką, ciekawi mnie czy uda mi się go zapełnić do końca wakacji.

W sprawach weeaboostwa to odnalazłam swoją miłość w anime wampirach o blond włosach i niebieskich oczkach (ZNAM JUŻ TRZECH) oraz powróciłam do starego tytułu z jakim zaczynałam dni moje wczesne dni w animu. A mianowicie Pandora Hearts. A tak ogólnie Mochizuki Jun i Kajiura Yuki.
I mangaka i kompozytorka są dla mnie wspaniałymi inspiracjami, i wuw 'em.
Zakochałam się też w innej pracy Mochijun: Crimson Shell.
Nie muszę wspominać, że także wyczekuje na jej następną pracę i tego tajemniczego, niebieskowłosego bisha jakiego raczyła nam ukazać w nowym fanbooku.

No i na nowo pokochałam Sound Horizon.
Ale to nic nowego.
Czekam jak, ktoś powrzuca wideo z ich najnowszego projektu.
Nazywa się Nein i jest o KOTACH
KOTACH
ŚPIEWAJĄ O KOTACH
GŁĘBOKIE PIOSENKI Z NYAN NYAN

PAATI HARUDO, SU i bryza cholernych zmian

Ło-żesz, Ziemniak, ja cię nie wyganiałam z bloga, no i skąd będę miała wieści, jak wam leci życie w "dwójce"?
Tia, dzieciarnia, zdradziłam swoje liceum i poszłam do konkurencji. To zapewne głupie, zapewne będę żałować (jak co poniektórzy mnie zapewniali), ale dla tej przeklętej kryminalistyki zniosę status "Nowej".
Skończyłam rok rzutem na taśmę i średnią... równo 4,75. Ostatnie dwa dni w budzie doszczętnie obrzydziły mi kroniki, programy obróbki obrazów i kontrolowanie czegokolwiek, a tym musiałam się zająć, by wyskrobać 4 z informatyki (tak, siedząc po kilka godzin na urządzeniach multimedialnych, miałam mieć 3 na koniec. Tego argumentu też mam już dosyć. Jak wspaniale, że ten szajs już mi odpadł). Teraz... mogę cieszyć się (hehe, że co?) dwoma miesiącami wolności, swobody...
A jednocześnie coś trudno mi uwierzyć, że to już koniec, taki po prostu. Cały ten rok niósł ze sobą mnóstwo plot twistów, radości, łez, sam zaś finał tego wszystkiego jest dla mnie dość zaskakujący. Cóż.

Ostatnio czyniłam podsumowanie fandomów, które powoli mnie rujnują. Do m&a (tu głównie KP), Homestucka i MLP doszedł jeszcze "Steven Universe". 仕舞った. Za rok osiągnę pełnoletność, a spędzam czas przy kreskówkach, muzyce bardzo sztucznej lub pseudorockowej, nieudolnych płodach plastycznych, "powieściach" domowej roboty, a na dodatek dobrze mi z tym i nie chcę dorastać! Ha. Ha. Ja chyba nie mam szans na bycie odpowiedzialną dorosłą, własne dzieci będą się mnie wstydzić (przy optymistycznym założeniu, że w ogóle znajdę kogoś, kto będzie chciał mieć ze mną dzieci).
L: jak to przepowiedziała Crissie: "Mamo, zdejmij mi już te kocie uszka".
Hejtuję wszystkie remonty, aktualnie przeżywam jeden, kuchni, i czuję, jak trafia mnie mały jasny szlag. Ale ściany są w odcieniu Mountain Dew/pistacji (obie rzeczy so pycha). Dobra! Nie mam nic do roboty ani do napisania, zatem, kochana dzieciarnio, zostawiam was z życzeniami słonecznego lata, pełnych wspaniałych przygód (oprócz dnia 08/15) i lodów o smaku pistacji! Ja swoją przerwę wykorzystam na RP, adminowanie i pisanie. A także na połykanie paznokci na myśl o początku września...
Piosenka na dziś:
Hatsune Miku - It was very beautiful June

Reklama atencyjna:
Jak ktoś tu lubi SU, to założyłam fp dla ocety z tego juniwersum.

Wbrew pozorom was lubię. Do następnego posta!

*ociera łzy*

Moje drogie ziemniaczki!
To koniec.
Ze znanych tylko mnie przyczyn, kończę z pisaniem na tym blogu.
Powiem tylko, że to z przyczyn osobistych.
Zanim odejdę jednak, ostatni mój post.
Czerwiec minął mi strasznie szybko.
Czas biegł nieubłaganie do wystawienia ocen, później nieco zwolnił, ale i tak już było dla mnie za późno.
Skończyłam pierwszą klasę z haniebną średnią 4,31. Z 3 z polskiego i 2 z Historii. Jednak nie udało mi się poprawić.
Teraz mam dwa miesiące na uporządkowanie wiedzy, wyrzucenie tej niepotrzebnej i na przeczytanie od nowa całej serii "Harry'ego Potter'a". W 3 dni przeczytałam pierwszą część. Wiem, słabo. Ale jest jeszcze komputer i oglądanie anime.
Zaczęłam teraz "Zero no Tsukaima" (nie poprawiajcie, jak pomyliłam tytuł). Wydaje się zabawne, więc może obejrzę wszystkie 4 serie xD
Moim planem wakacyjnym jest praca, doczytanie tego HP, obejrzenie ZnT, Bikini Warriors i reszty serii Jigoku Shoujo.
Mało, prawda? ^^
I tak zapewne będę się nudzić, ale co na to poradzę.
*Znów dopadł mnie moment, kiedy nie wiem, o czym pisać*
Nie spałam dziś praktycznie do 4. Nie mogłam zasnąć. O dziwo, nie jestem teraz pół-żywa, wręcz myślę jasno i nie czuję zmęczenia.
Czemu nie mogłam zasnąć?
Bo księżyc praktycznie świecił mi w twarz.
Zbliża się do pełni, więc świecił dosyć mocno.
I tak przez pół nocy, dopóki nie zaczęło się robić jasno.
A jeszcze mój dostawca kablówki koło 1 zaczął coś grzebać i nie miałam sygnału i nie mogłam oglądać telewizji ;-;
Chyba moje szczęście mnie opuściło.
Kończę już ten post, w rytmie najtkor, bo mogę. (słucham: https://www.youtube.com/watch?v=bAdtSqX2N3s)
Więc ten.. Żegnajcie. Nie sądzę, byście o mnie jeszcze kiedyś usłyszeli.
Niech Ziemniaki będą z wami.

środa, 24 czerwca 2015

"Nie ma to jak odrobina makabry do kolacji"

~ Mama Aji

Jutro zakończenie roku. Woo
I to o 16 wooo
W tym roku paska nie będzie. W pierwszej klasie też nie było, ale jakoś się tym nie przejmuję. Mam trzy szóstki i załapuję się na stypendium - to mi wystarczy.

Od niedzieli oglądam z mamą japońskie filmy. Nie, moja mama nie otaczy. Po prostu jest znudzona rutyną i mam jej coś włączać. Tak samo z czytaniem mang - sięga po nie kiedy skończą jej się książki. Przeczytała już 5 centymetrów na sekundę, Tokyo Ghoul i jeden tom Karnevala (boję się pytać o reakcje po tym XD). Z filmów obejrzałyśmy trylogię Rurouni Kenshin (to nie tak, że sięgnęłam po film, bo theme song) i oglądamy teraz Bloody Monday. Sama z ciekawości przejrzałam popularne japońskie seriale i wzięłam się za odcinek Border na próbę. Całkiem spoko. Obczaję jeszcze N no tame ni, a z filmów chciałam obejrzeć Real: Kanzen naru kubinagaryu no hi. Jak wyjdzie to na 100% zobaczymy Shingeki no Kyojin. Ciekawi mnie jak będzie to wyglądało pod kątem obsady. W oryginale mamy postacie z całego świata, a w filmie samych Japończyków. Zupełna odwrotność Na skraju jutra, gdzie japońskie postacie zostały wyparte przez Amerykanów. W przypadku Na skraju jutra sytuacja jest jeszcze na tyle ciekawa, że postać, która ledwie wyszła z liceum będzie grał pięćdziesięciolatek.
Nowelkę mam już od jakiegoś czasu na półce, ale dopiero reklama filmu w telewizji skłoniła mnie do rzucenia Starcia królów i sięgnięcia po nią (dla zainteresowanych: 12 lipca na HBO). W dwa dni przeczytałam połowę jak nie lepiej.
Pierwsze wrażenie: "oh god ten sposób pisania jest tak bardzo japoński".
Mamcia nie może sobie wyobrazić Cruise'a jako Kiriyę i ja też nie.

Ten uczuć kiedy wpis na blogu zaczyna przypominać kiepską recenzję.
Niestety, ale muszę się jakoś wyżyć. W moim otoczeniu nie ma nikogo z kim mogłabym porozmawiać o japońskich filmach czy książkach D: Otoczenie mangozjebowe zwykle ogranicza się do mangi i anime, ewentualnie muzyki. Najbliższe otoczenie czyli szkoła jara się teraz Jurassic World, wcześniej Avengersami, więc nie mam o czym z nimi gadać. O filmach z innych krajów niż Ameryka tym bardziej. Żeby nie było: Bardzo chcę iść na Agentkę, która leci teraz w kinach, ale cóż... nie mam z kim. Mój najlepszy przyjaciel nie lubi komedii, inny przyjaciel unika spotkań ze mną, koleżanka była/planuje (z przyszłym-niedoszłym). Meh, obejrzę kiedyś z siostrą (chociaż pewnie i tak nie będzie chciała) albo sama.

Wakacje wstępnie planuję spędzić w domu.
Jak rok temu
I dwa lata temu.
Różnica jest taka, że zapisałam się na warsztaty teatralne. Będą trwać tydzień, ale zawsze coś.
Mamcie wyskoczyła wczoraj z propozycją, że MOŻE SIĘ UDA wysłać mnie gdzieś na kolonie. Akurat kilka dni wcześniej kolega napisał czy nie chciałabym pojechać z nim na obóz języka japońskiego. Bardzo chcę by się udało ;A; Nauka... historia... PARZENIE HERBATY
Akurat uczę się sama i nie wiem do jakiego poziomu planują doprowadzić uczestników, ale zawsze coś. Imo najbardziej bekowe japońskie słowo to "jooo" oznaczające królową XD
Staram się myśleć optymistycznie, ale znając moją mamcię będziemy to przeciągać aż nie zdążymy :U

Moja mama chodzi na rehabilitacje. Zmieniła miejsce, więc nie chodzę już z nią. Wykorzystuję fakt, że mam wolną chatę na śpiewanie.
"Śpiewanie"
wycie
Nienawidzę swojego głosu. Nie lubię. Kiedy mówię nie zwracam na niego uwagi, więc mogę go słuchać, ale śpiewanie boli. Mój głos jest taki...
nijaki
bez emocji
Już pomijam fakt, że strasznie fałszuję.

Do tego nie podoba mi się mój sposób pisania, wyrażania się w piśmie. To też jest nijakie i bez emocji.
Ja: Jestem nudna, prawda?
Random z fanpejdża: Z uprzejmości nie zaprzeczę.

Nie chcę być nudna i nijaka.
Pomocy.

sobota, 6 czerwca 2015

Zbliża się koniec...

Uwaga:
Z powodów psychiczno-fizycznych (po prostu mi się kućwa nie chce) przez czas nieokreślony nie będzie postów.
Dziękuję za uwagę.

A póki jeszcze jestem napiszę coś od siebie.

Od paru dni jestem w tzw. "dole" z nikomu nieznanych powodów (Jestem kobietą, więc nie wszystko musi być wyjaśnione logicznie). Dzięki temu nie napisałam ani słówka na sprawdzianie z Przedsiębiorczości (podatki i inne pierdoły- komu to potrzebne?), a z EDB z przekręcania z brzucha na plecy i z układania w pozycji bezpiecznej dostałam 2 (najgorzej w klasie, pan skomentował to tekstem: "takich cyrków to jeszcze nikt nigdy u mnie nie odwalał"). Nie chce mi się iść do hist(e)oryczki, żeby podciągnąć ocenę na 3. Tak, Potato ma 2 z Historii, Potato NIENAWIDZI Historii. W gimbazie miałam 6, bo u pana F można było na luzie ściągać. A tu trzeba się uczyć. Jeszcze o II wojnie światowej. Już wolę Historię Internetu lub Historię Memów.
Ew. Historię w animu, ale to już inna półka.
Szczerze wam powiem, że jeśli będę mieć średnią 4.0 na koniec roku to będę tańczyć i się cieszyć.
To będzie pierwszy rok bez czerwonego paska </3
D: BO ILE MOŻNA?!?1
*Teraz następuje moment, gdzie nie wiem o czym mam pisać*
.
.
Oglądam teraz "Jigoku Shoujo". Szczerze powiedziawszy, spodziewałam się więcej akcji. Ale, co ja mogę wiedzieć, jestem na 15 odcinku dopiero (na 26. I serii.)
O, właśnie, chcecie zobaczyć moją MyAnimeList?
D:NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
Ok.
http://www.myanimelist.net/animelist/Trollin
Nioch, nioch, nioch.
Wiem, mało animu.
Wiem, niektóre są ujowe.
Tak, naprawdę oglądałam BnP.

Oh, mówiąc o oglądaniu.
Oglądaliśmy wczoraj z Lucjuszem i Satanistą "Ludzką stonogę 3". I, powiem wam szczerze, w porównaniu do dwóch pierwszych filmów, trzeci jest najbardziej chory. A i tak oglądałam go z takim *meh*. Lucjuszowi chyba żołądek wywinął się na drugą stronę (biedaczek!), a Satanista tylko się śmiał z niego.
Sądzę, że mam problemy ze sobą. Satanista też.
Ale Ciii. Nikt o tym nie wie.
Wcale nie planuję zrobienia ludzkiej stonogi z uczniów szkoły, do której chodzę...
Wcale.
*psychopata mode activated*
D: Nie popisuj się. Ty nawet muchy nie umiesz skrzywdzić
Zawsze wszystko psujesz :C
*psychopata mode deactivated* (inglisz połer)
D: To co, temat już wyczerpany?
No, na to wygląda.
Znikam, zatapiając się w odmęty internetu.

środa, 3 czerwca 2015

Adżi ty masz downa czy tylko autyzm

"krzywicę kości"~ Odpowiedź E, gdy powiedziałam mu o tytule posta.
 Dzisiejszy dzień, jejciu. Nie wiem od czego zacząć. Po szkole umówiłam się z W (podoba jej się mój były i on też ją lubi, ale jest zbyt tchórzliwy by ją spytać. W sumie trochę przykre, bo do mnie zbierał się 4 dni, a do niej już 3 tydzień ;-;). O 16:40 się spotkałyśmy. Zanim do niej doszłam pisałam z E (poprzedni post). Napisałam, że wychodzę z W, a on, że też akurat wychodzi z kolegami. Podał też miejsce, a że ja i W nie miałyśmy pomysłu gdzie iść, a W bardzo chciała go poznać to poszłyśmy tam.
Byłyśmy pierwsze. Nie podałam, że to miało być w galerii. Najpierw trochę połaziłyśmy, poszłyśmy do KFC, a ja ciągle czatowałam z telefonem na E. Rozglądałyśmy się wszędzie i w końcu zauważyłyśmy ich na dole. W sumie to ja zauważyłam, bo W go nie znała, ale nieważne. Zaczęłam panikować (JA SIĘ SIEBIE PYTAM WTF CZEMU), chować się, a W pobiegła do nich. Nie dogoniłam jej na czas. Podeszła do nich i spytała "to ty jesteś E?". W końcu zjawiłam się ja. Zrobiło się strasznie niezręcznie. E był z jednym kolegą, którego znałam tylko ze zdjęć, opowieści i screenów z rozmów na fejsie. Zaczęłam trząść się jak chihuahua i wymieniać z E "cześć" w różnej formie.
W chciała odejść, ale ja jeszcze przytuliłam E. E: "może gdzieś pójdziemy" i poszli. Myślałyśmy, że uciekają od nas, a oni machali byśmy do nich dołączyły. W sumie oni gadali ze sobą my ze sobą, poszliśmy do Empiku. Ja latałam między W, a E i okazało się, że według W E jest nieuprzejmy i go nie lubi. Zwłaszcza, że potem mu coś odwalało i skończyło się na tym, że się rozeszliśmy i poszłam z W oglądać rowery w Auchanie, których nie mogłyśmy znaleźć.
Potem wróciłyśmy pod galerię i ogarnęłam, że powinnam już wracać do domu, bo miałam iść z mamą na rehabilitację. Pojechałam z W, bo stwierdziła, że dotrzyma mi towarzystwa, gdy będą torturować mi mamę. Odstawiłyśmy moją mamę i poszłyśmy do maka.
W maku spotkałyśmy P, który jest kolegą J (mojego byłego) i E też. Widziałam go raz jak wbiłam jednemu takiemu z W na urodziny. Ogólnie jak tylko weszłyśmy do maka krzyknął w naszą stronę "TY JESTEŚ SPOKO (wskazując na W), AGATY (toja) NIE ZNAM NIECH WYPIERDALA".
OKAY XD
Był też tam jeden chłopak, który ciągle się ze mną witał XD Nie znałam go. P chyba mnie nie lubi i szybko uciekli.
W zjadła, wyszłyśmy i zaczęłyśmy śpiewać sobie Wildfire, Crystalline i Echo (ponieważtak).
Dołączył do nas Janusz (który nie jest Januszem, ale ja go tak nazywam), którego spotkałam wtedy po raz drugi i po pierwszym naszym spotkaniu stwierdził, że jestem jego ideałem (okay).
Pisałam w międzyczasie z E i okazało się, że on też nie lubi W. Trochę przykre jak dwóch twoich dobrych znajomych się nie lubi ;__; ale co zrobisz, nic nie zrobisz. Jak dowiedział się, że cały czas siedzę pod makiem to chciał przyjść. Ja, że nie chcę go męczyć ani do niczego zmuszać, a on, że przyjdzie, a gdy wspomniałam, że nadal jest W to zrezygnował. Wtedy zaczęłam go namawiać, że jak nie przyjdzie to będzie mi smutno itp. i w końcu krzyknął caps lockiem, że idzie >D
Potem zadzwonił do mnie J, zaczął gadać jakieś dzikie rzeczy (był z P). Chciał do nas przyjść, ja nie chciałam, ale W chciała. Potem kazał nam przyjść w jedno miejsce, więc W powiedziała, że pójdzie. Okay, wracamy do sali tortur tj. mama kończyła rehabilitację. Jeszcze nie skończyła, więc znowu wyszliśmy. W ma zielone włosy, więc zaczęłam śpiewać "Radioactive", a ona razem ze mną XD
Odprowadziłam ich do maka i musiałam wracać do mamy. W tym czasie E wysyłał mi wiadomości, że idzie i gdzie jest. Genialnie, bo już nie mogłam zostać. Przez jakąś godzinę przepraszałam go, ale pisał, że nie był zły, bo się przeszedł w sumie z kolegą i było spoko. Nawet zaproponował mi bym jutro dołączyła do niego i jego kolegów jak będą wychodzić. Bardzo chętnie, ale pewnie znowu dostanę autyzmu, bo boję się ludzi i nikogo tam nie znam i pewnie będzie P, który mnie nie lubi no i ten kolega z galerii, którego powinnam przeprosić ;-;
Okazało się, że J nie zjawił się jak przyszła W :') A W była wyzywana przez takiego jednego za to, że się ze mną zadaje, cudownie :')
Idę spać, jestem strasznie zmęczona po dzisiejszym dniu.

sobota, 30 maja 2015

Wysadzę wszelkie góry w powietrze

Jak tylko udoskonalę mój osobisty skill Puddingu Strike, przysięgam zrównać teren od wartości granicznej wyżyn wzwyż.
Na terenie Europy, bo dalej mi się nie chce.
L: i pewnie w Japonii, jak pojedziesz.
Niewykluczone.
Jak świętowałam powrót po czterodniowej wycieczce po cholernych górach, gdzie to przynajmniej pięć razy śmierć mi się kłaniała, a gardło zaczęło krwawić od świeżego, w uj zdrowego powietrza? Sprzątaniem kartonów, gdyż bowiem mój pokój był remontowany, taka tam niespodzianka na Dzień Dziecka.
Pokój wygląda świetnie (czerwony, na jednej ścianie tapeta z kwiatami wiśni), ale ogarnianie zawartości tych zawszonych pudeł to zbyt wiele.
Wycieczka, pomijając piesze pokonywanie pierdyliarda kilometrów(dzięki Niebiosom, że nie miałam... no. Wiadomo czego, bo bym zdechła po pierwszej trasie), zapamiętam nieźle.
W ośrodku mieli nawet wifi. Ale byłam zajęta ogarnianiem hińskich bajek, by uzupełnić posta. Sorki.
DW jest zarąbiste. Składam w tym miejscu pokłon wrocławskiej Yattcie. I Sataniście (i tak zapomnisz, że już kupiłeś mi urodzinowy prezent :v).
Okazało się, że moja wychowawczyni, mimo obietnicy zachowania dyskrecji na temat mych rozważań o zmianie szkoły, jakoś roztrąbiła to po klasie. Tym samym przyspieszyła i potwierdziła moją decyzję o transferze do tzw. 'jedynki'. Szach mat.
W ogóle w nocy z czwartku na piątek zostałam Dzierzbowatą (od ptaka dzierzby, po seansie DW została mi taka naleciałość) Czarodziejką Budyniu. Tylko takim niedorobionym budyniem, ale mniejsza. Awansowałam w piątek, zostając Wspaniałą Obrończynią Sprawiedliwości (level nabiłam, jedząc pałeczkami i odnajdując sklep mangowy w obcym mieście). Nie pytajcie, co nam odbiło z tymi mahou shoujo.
L: to wynik syntezy Puella Magi Madoka Magica i Yondemasu yo, Azazel-san, przyprawione nyo-rin!schizofrenią.
Dzięki za wykład.

Jutro jadem do Łodzi, myślę, jak przetrzebić dychę pozostałą po wycieczce, muszę się pewnie pouczyć polnish na wtorek (sprawdzian, NOCHYBAHAHANIE), zrobić tabelkę na informatykę... Palnę sobie w przyszłości w łeb.
Piosenka na jutro (dziś nieco późno ten post...):
Fade - One Reason
Nie pozdrawiam, bo gadam przez nos. I to jest kimochi waru.

Yaaaaaay, wycieczka!!!

No siema.
Nie pisałam, bo byłam na wycieczce.
4 dni.
W górach. (Karpacz i okolice)
I teraz "w skrócie" rozpiszę co się działo.
Dzień pierwszy, czyli przyjazd, po drodze zamek w Wałbrzychu (Książ). Łażenie. Nuda. Nie dali Cyklonu B jak wychodziliśmy.
Nocka ciekawsza, bo oglądanie "Deadman Wonderland" z Karu, Satanistą-Zboczuchem i Ewangelią (która tylko przelotnie patrzyła, ale co tam). Koło 3 zasnęliśmy. Obudziłam się o 5:30 (co mnie zdziwiło fhuj), ale i tak dopiero podniosłam się po 7, bo po co wcześniej? xD
Drugi dzień, to było chodzenie po górach. Było fhuj zimno, bo to góry :v
Nocka to było kończenie DW i rozpoczęcie PsychoPass, ale byliśmy tak zmęczeni, że usnęliśmy koło północy.
D: Bo PP było nudne po prostu.
Cichaj.
D: I prawie spałaś z Satanistą.
Wcale nie! Wlazłam do jego łóżka tylko po to, żeby Karu i Ewangelia mogły podłożyć mu ślimaki pod kołdrę. Ale nie wyszło.
Trzeci dzień znów łażenie po górach. Tym razem na jakąś górę 1400m (wyższa od tej pierwszej) i przy okazji zaliczyliśmy dwie mniejsze (thats what she said). W niektórych momentach było zabawnie, jak chodziliśmy po ułożonych w ścieżkę gołoborzach (niektóre się ruszały), albo jak już schodziliśmy i zostaliśmy w 5 osób strasznie z tyłu i już myśleliśmy, że się zgubiliśmy (nie ważne, że droga była prosta).
Noc trzecia była najciekawsza. Graliśmy w butelkę (ale nie długo, bo tak jakoś zmieniło się to w kółko rozmów o wszystkim), Satanista dostał zadanie, by pójść do wychowawczyń i powiedzieć im, że skończył mu się papier toaletowy (poszedł i dostał :v). Wychowawczynie miały mini wkurf, ale nieważne xD
No i potem przemieniliśmy się w czarodziejki.
Ja w kokosową
Karu w budyniową
Satanista w bananową.
I potem oglądaliśmy wróżbitę Macieja xD
I poszłam spać o 4:00, bo już wszyscy spali.
Ostatni dzień to powrót+Wrocław.
Odwiedziliśmy sklep mangowy we Wrocku, gdzie Karu zakupiła dwa tomy DW, wienc ma zaciesz.
Ale też polepszyła swój skill w jedzeniu pałeczkami. KFC orientalne wygrało.

No i dziś. Byłam ze starym kolegą wszędzie. Znaczy, łaziliśmy po lasach i polach. I przemokliśmy, bo padało xD
Nieważne. Kończę, bo już robię wszystko naraz, więc nie mogę się skupić (fake multitaskingu modzno)
Do przyszłości!

niedziela, 10 maja 2015

Allah akbar

Pisałam tu ostatnio w listopadzie. Dzisiaj dostałam wiadomość z groźbą od Karu, że mam tu napisać (tak serio to groźby nie było, ale i tak brzmiało groźnie). Post będzie bardzo długi, ostrzegam. Co się zmieniło od tamtego czasu? Nie mam już chłopaka. Zerwałam z nim w lutym, przed walentynkami. Meh. Mam wrażenie, że zgodziłam się z nim chodzić tylko dlatego, że byłam podniecona, że komuś się podobam i nie chciałam złamać mu serca? (i tak to zrobiłam ;-;) Ogólnie przestawaliśmy gadać, trochę mnie irytował, stawałam się oschła, wrażliwa na dotyk i w ogóle. Przez 6 miesięcy "związku" największym wyczynem był buziak w policzek.
Meh. Cieszę się, że to zrobiłam. Czułam się jak w klatce.

Od lutego strasznie dużo się zmieniło. Postanowiłam spotkać się z internetowym znajomkiem (spotkanie po jakimś półtorej roku kiedy mieszkacie w jednym mieście ( ͡°, ͜ʖ ͡,°)) Mój introwertyzm poszedł się pierdolić. Zaczęliśmy wychodzić jakieś średnio 2 razy w tygodniu, bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Pewnego razu, gdy spacerowaliśmy zauważyła nas jego ówczesna dziewczyna. Zrobiła mu awanturę (nie przy mnie), jej przyjaciółki zaczęły wysyłać mi wiadomości, niszczyć mi życie, ogółem wyszło tak, że ja odbiłam jej chłopaka.
Tak się dziwnie złożyło, że zaczęłam pisać z tą jego dziewczyną i się zaprzyjaźniłyśmy, chociaż powinnyśmy się nienawidzić. Ostatnio na spacerze z nią spotkałyśmy jedną z tych, które mi groziły i mnie przeprosiła woo. Zerwali ze sobą, ja miałam przez te koleżanki straszne poczucie winy, że to jednak przeze mnie, ale i on i ona pocieszali mnie, że to nie moja wina... Sytuacja bardzo pokręcona.
Równocześnie z tymi wydarzeniami straciłam swoją najlepszą przyjaciółkę (internetową od razu podkreślam, ale i tak była dla mnie najważniejsza na świecie). Cały czas nie mogę się po tym pozbierać, ale widać tak miało być, a jej jest beze mnie dobrze (nie, to nie ma żadnego powiązania z poprzednią sytuacją).
Co jeszcze? Na lidze (konkurs) widziałam jak jakiś chłopak tańczył wokół mojego byłego. Reakcja była taka "lol tańczy jak debil, musi być fajny". Zaczęłam wypytywać byłego kim on jest. Powiedział mi, ale zaczął mi mówić o nim różne, najgorsze rzeczy (meh, jak zaczęłam się spotykać z jego innym znajomym to było to samo). Tak się złożyło, że niedługo później napisał do mnie inny znajomy (ten znajomy, o którym wspomniałam w nawiasie). W tym momencie powinnam wprowadzić oznaczenia
J - mój były
E - ten co z nim tańczył
K - ten trzeci
Zaczęłam pisać z K, spotkaliśmy się, wspomniałam mu o E. Zaczął mi o nim opowiadać (same dobre rzeczy, niwelując to co powiedział J). Namawiał mnie bym do niego zagadała, ale ja, ofc, bałam się. Podrzucał mi różne tematy, o których mogłabym z nim gadać. W końcu się odważyłam i tak jakoś wyszło, że w dwa tygodnie wiadomości nabiliśmy 5 tysięcy wiadomości. Teraz, po trzech tygodniach będzie pewnie z 8 czy 9 tysięcy, ale popsuł mi się licznik. J jest okropnie zazdrosny o to, że zadaję się z E i K. Twierdzi, że zabieram mu znajomych "bo moi są głupi hehe" i mam się od nich odczepić. Co ciekawe - J ma ich w dupie od dwóch lat :') no cóż.
Wczoraj postanowiłam spotkać się z E. Gdyby nie to, że jestem straszną pierdołą - było super, E jest super XD Zadzwoniłam do niego by spytać gdzie jest. Zamiast "halo" krzyknął "Allah akbar" XD
To było nasze pierwsze spotkanie, więc strasznie się denerwowałam. Siedziałam na ławce, a on przyszedł z kolegą. Nie zauważyli mnie i ominęli, więc czaiłam się za nimi. Zauważyli mnie, ja schowałam twarz w dłonie, wydukałam "hej" i strasznie się trzęsłam, ale w końcu się oswoiłam. Chyba... potem i tak mi waliło na dekiel. Usiedliśmy na ławce, E wyciągnął telefon, zaczął puszczać islamskie dzwonki na telefon (ma aplikację ;-;) i machać rękami jakby się modlił. Z ciekawości zadzwoniłam do niego by zobaczyć jaki ma dzwonek.
Nie rozczarowałam się, były to odgłosy ataku bombowego z krzykami "Allah akbar" XD Uwielbiam gościa.
E często dokuczał mi jeśli chodzi o wzrost (on - 185 cm, ja - 160 cm ;----;) przez co ja go ganiałam, a on uciekał (MIAŁAM WZIĄĆ KABEL I ZAPOMNIAŁAM ;____;).
Łaziliśmy sobie, w pewnym momencie jego kolega sobie od nas odszedł i chodziliśmy sami.
Najlepsze było na sam koniec kiedy się pożegnaliśmy.
Ja: Mogę Cię przytulić?
E: Okay
Ja: *przytula*
On: *stoi nieruchomo*
Ja: No obejmij mnie debilu D:<
On: No dobra ;____; *obejmuje*
Potem i tak szliśmy w tę samą stronę, a potem jeszcze wszedł ze mną do sklepu XD Ogólnie było fajno.
Chyba nie uznał mnie za aż tak popierdoloną chociaż go ugryzłam.
Nie pytajcie.
Muszę przeprowadzić ankietę, więc spytałam go czy pójdzie ze mną. Jest o wiele lepszy w kontaktach międzyludzkich ;w;

Jutro, albo kiedyś tam opiszę zeszłą niedzielę, bo też jest o czym mówić XD

Buszujące w pokrzywach- historia prawdziwa.

Tak. Wprowadziłam Karu w pokrzywy. No, ale kto by pomyślał, że tam będzie rzeka? Może to była ta trzecia, mityczna rzeka w naszym mieście? Nie wiem.
Karu chociaż trochę poznała terenu... I poćwiczyła wrzeszczenie mojego imienia...
Nah, przerwa techniczna, zmienię piosenkę, bo przy Centhronie ciężko się skupić.
Lepiej, już leci Dubbie.
Co mogę powiedzieć o wczoraj... Połaziłyśmy, widziałyśmy małe kotki, gadałyśmy o życiu i wgle. Czyli to co zawsze. Co mam dodać? Karu już wszystko opisała... Ja tylko mogłam mieć z niej wewnętrzny ubaw ^.^
D: No, było zabawnie. Wolałem jej nie popychać do wody bo by nas zabiła xD
I dobrze.
W piątek byłam na kolejnej sesji wróżbiarskiej u Satanisty-Zboczucha. I tym razem wyszło, że ktoś mi zrobi świństwo na wycieczce przez co "zostanie naruszona moja kobiecość". Wciąż nie rozumiem o co w tym chodzi. I nie będę się przejmować. Co ma być, to będzie. Już się nauczyłam, żeby się nie przejmować tym, co wychodzi we wróżbach (np. że moim problemem jest brak problemu).
Może teraz coś o szkole... Rozpiździel w lekcjach, bo matury. W piątek kończyłam lekcje o 11:30. Jutro kończę o 12:25. Żyć, nie umierać. No, dobra, trzeba umierać, bo ten zmieniony plan ;-; Zacznie się rzeź niewiniątek (no-może-nie-do-końca-niewiniątek-bo-moja-klasa-nie-jest-wcale-taka-niewinna).

Narzekam na brak weny i brak pomysłów. Jedynie mogę rysować kucyki z autyzmem. Chociaż chcę się wziąć za rysowanie ludzi. To będzie mieszanka autyzmu, artyzmu i onomatopei jedzenia bigosu. Nie pytajcie xD.

I tak samo nie mam weny i pomysłów na pisanie tu, więc skończę, żeby zachować resztki godności.

Piosenka na TERAZ:
Getter- Dubstep is dead
https://www.youtube.com/watch?v=gAcM0dj_o8s

Buszujące w pokrzywach

Ostrzeżenie. Nigdy nie słuchajcie Potato, gdy ta proponuje jakieś przejście DOKĄDKOLWIEK na skróty.
Skończycie jak ja.
Serdecznie was witam z samego rana, cierpię na zespół szkolnego wstawania nawet w weekendy.
Ah, może wytłumaczę moją gorycz w stosunku do tej idiotki.
Otóż dnia wczorajszego wspólnie z Obsidią postanowiłyśmy skończyć spotkanie obżeraniem się pierniczkami korzennymi na takim fajnym polu niedaleko mojego domu. Akurat gdybyśmy wybrały moją drogę dostania się tam, zrobiłybyśmy spore półkole.
Dlatego oskarżona zaproponowała "skrót". Nie mieszka w mojej okolicy, ale stwierdziła, że z całą pewnością ulica, którą wtedy szłyśmy, musi mieć skrót na to pole. Głupia, nieświadoma ja jej uwierzyła.
Ta jej pewność sprowadziła nas w pokrzywy, a upragnione pola dzieliła rzeczka o wysokich brzegach, nie było jak przejść. Ziemniak uparł się, że na pewno znajdziemy mostek, więc ruszyłyśmy w górę rzeki (chwała nam). 20 przeklętych minut przedzierałyśmy się przez pokrzywy rosnące do pasa (której to jednego pędu złapałam się w panice, gdy zachwiałam się na węższym kawałku drogi), jeżyny, ja musiałam łazić przez siatkę (w jednym miejscu był spad ziemi i ciasno rosły drzewa, a ja miałam śliskie podeszwy), napatoczyłyśmy się na kilka pajęczyn...
Słowem - no ubaw po pachy. Chyba piętnaście razy wywrzaskiwałam imię Potato, wściekła do granic możliwości.
A potem okazało się, że telefon magicznie skasował mi kilka najnowszych piosenek. Więc trafił mnie jasny szlag.
Teraz będziecie musieli poczekać na sprawozdanie P. (wczoraj zatrzymało ją OSU. Głupia 78), ja swoje się wyżaliłam.
Ogólnie to teraz ja gonię na pisanie Pamiętników, a nie ona. Hehe.

Wiecie, otworzyli nam już park miejski. Chyba rok go dopieszczali - dosłownie. Jest teraz piękny...

I zgadnijcie, kto nie idzie w poniedziałek do szkoły, bo matury okroiły mu lekcje...
Uff. No dobra.
Nie mam co więcej pisać. Odfajczę chyba Piosenkę i staram się jeszcze usnąć.
A zatem...

Piosenka na dziś:
Kalafina - Kimi no Gin no Niwa (Your silver garden)

środa, 6 maja 2015

Majówka vs nuda

Cześć pyreczki!
Nie wiem, czemu Karu tak bardzo nalegała na mój wpis na "Pamiętnikach", skoro już zabrała mi temat do pisania (głupia glizda, ale i tak ją koffam).
Co mam powiedzieć? Cieszę się z końca przedłużonej majówki, bo już zaczynam się nudzić, łażę z kąta w kąt i nie wiem co mam z sobą począć.
Niby mogę oglądać animu, ale ile można? Obejrzałam wczoraj film z Madoki, ten co niby wyjaśnia wszystko, a mi to jeszcze bardziej pogmatwało! #rzal #buldupy
D: POLECAM YONDEMASU YO, AZAZEL-SAN!
Ah, Dezemu to anime przypadło do gustu. No, mi w sumie też, ale się tak nie jaram nim...
D: Wcale! A kto ma cały folder z artami Akutabe?
J-Jak ty się o nich dowiedziałeś? I wcale nie cały folder! >.< Sio, to mój post!
D: *siada obok i patrzy z oburzoną miną*
No. Spokój.
Więc... O czym ja to? Ah, tak.
NIGDY NIE OGLĄDAJCIE MAHOU SHOJO MADOKA MAGICA, JEŚLI CHCECIE ZACHOWAĆ ZDROWY ROZSĄDEK I NIEROZJEBANY MÓZG.
Pozdrawiam ^.^

Hejcę na tych, którzy zmieniają nam plan lekcji, bo jest straszny ;-;
Dwa polskie w środę i dwa angielskie w czwartek, w poniedziałek fizyka z chemią... Jeśli wytrzymam te dwa miesiące z takim planem, to będzie cud! A potem wakacje i znowu nuda... I we wrześniu znów...
Gdyby nie ta szkoła, zanudziłabym się na śmierć. Naprawdę.

Chyba pójdę dalej oglądać jakieś animu. Do przyszłości!

poniedziałek, 4 maja 2015

*nie zdobywa się nawet na pisk fangirla*

Hej... wie ktoś może, gdzie kursują tramwaje idealne?
Nigdzie.
Jestem po... półgodzinnej jeździe takim cackiem wysokopodłogowym, wybrałam diablo nasłonecznione miejsce, kolebotało mną, ale przynajmniej był przeciąg.
No. Wybyłam z Potato na cały dzień do Łodzi. Dokładniej naszym celem była Piotrkowska. Potem jeszcze udało się nam zajrzeć do GŁ, zgłodniałyśmy, a tam było KFC. Chyba zgubiłam kilogram TT-TT
Doszłam dziś do wniosku, iż to źle, że Obsiś (nie dociekać, skąd to zdrobnienie, jestem po prostu wyczerpana i to z jej winy) została mangozjebkiem. Czemu?
Otóż bite pół godziny spędziłyśmy w sklepie z komiksami, przeglądając plakaty i duży karton przypinek, goniąc z L z DN.
Hejt soczysty, zwłaszcza że nie znalazłyśmy.
(Mieli za to cudny plakat z Ene i tą nieudaczną dziewicą, jednak 5 zł nieco straszyło mój skromny budżet)
Ale dostała w łapy przypinkę z Chrysalis i też jej wystarczyło.
W innym sklepie znalazłam dwie cudne przypinki z Danganronpą - Komaedę (cierp, ma waifu) oraz Syo (na oddzielnych rzecz jasna). No i zbiedniałam o osiem złotych polskich.
A to, że zmarnowałam pieniądze na nauszny kolczyk ze smokiem (też 5 zeta, a to była okazja, jak u mnie takowe kolczyki kosztują... 15?), to już w ogóle pomińmy. I nie zwracajmy uwagi na mą logikę, jakoby plakat za tę samą cenę był za drogi, zaś kolczyk w sam raz.
Potem odwiedziłyśmy KFC, moim zdaniem ono bije Maca na głowę. Kurczak jest kurczak, a sosy to poezyja.
Udało nam się złamać prawo, bo durne światło na przejściu uznało, że jeszcze potrzyma nas na chodniku, a przed nosem przejechał nam potrzebny autobus. Zatem logicznie ruszyłyśmy biegiem za nim, akurat nic nie jechało.
Niestety jakiś biały dostawczak wlekł się przed nami niemiłosiernie, tramwaj do domu wesoło odjechał. Wróciłam tym o 17:16, Ziemniak została w Łodzi. Spokojnie, ma świetne towarzystwo ^^
Jutro spotykam się z Syriuszem, mam nadzieję, że dzień również uda się jak dzisiejszy. Błogosławione matury, obyście jeszcze załatwiły mojego polonistę.
Odczuwam konsternację - za namową Ziemniaka obejrzałam Yondemasu Yo, Azazel-san. Nie powinnam była tego oglądać. To anime typu "tak głupie, że aż śmieszne". Zboczeństwa, demony... no nic, punkty intelektu (czego?) poszły precz won.
Cóż...ja się będę zbierać - pies domaga się wyjścia, a czeka na mnie jeszcze Śmierć na 1000 sposobów, tak oto jestem zajęta ^=^

Piosenka na dziś:
BRADIO - Flyers (OP do Death Parade)

środa, 22 kwietnia 2015

*głos tsundere dziewczyny* t-to nie tak ż-że chciałam pi-pisać czy coś... b-baka

Guess who finally have a time and computer to writte some wierd shit today~?
Nie, nie ja.
Bo ja nie mam zamiaru się tak rozpisywać jak autorka poniżej. :3

Tablet powrócił do życia, jednak nie mogę na nim instalować gówien. Więc nici z bloggera tehe~
Ostatnio zaczęłam być aktywna na zacnej stronie wattpad... tag, robię sobie reklamie.
Ale wolałabym nazwanie tego 'chwaleniem się'.
@FantasticPudding  tak brzmi moja... nazwa... nie, bardziej jak url, nie to też bez sensu. Whatever.

Wiecie... zazdroszczę niektórym tutaj ich wymyślonych person/postaci/rodziny, aż szkoda mi, że wydałam Andrzejka. Nie. Nie jest mi szkoda. Wciąż go nie cierpię.
Mogą się pobawić w takie coś jak kłótnie, to takie zabawne~ Przypomina mi to trochę o tych kłótniach z postaciami z anime na fanfictionie, haha to takie weeaboo ale słodkie!
//Nigdy nie użyłabym postaci z animu o ile to nie jest rp... NIGDY WIĘCEJ//
O
O
O
Albo mieć siebie samego... ale genderbenda!
Genderbendy są zawsze wspaniałe.
Męską wersję siebie zawsze wyobrażałam jako misiowatego lenia z zielono-brązowymi oczyma i szopą na głowię, z jego nosa zwisałaby para obdartych okularków. >///<
Oh chłopięcy ja czemu musisz być tak przerażająco kjutny?!~
Kurde, to chyba jest przejaw narcyzmu.
Nieważne.

ZARÓWNO w okresie kiedy mnie nie było dostałam słuchawki i nowy puder~ gonna look kawaii for my bae, even though hes fictional and too much airheaded to notice. notice me konoha-sempai

Okej nie mam nic więcej do powiedzenia
arrivederrci~
crissout




Pytanko?
CZEMU MAMORU MIYANO MA TAK PIĘKNY GŁOS?!
CZEMU ONO KENSHO JEST TAKI KJUTNY?!
AND TY *pokazuje palcem na Kaji Yukiego* TY SIĘ NAWET NIE ODZYWAJ PERFEKCJO PIE#$%^&*A!




Jestem Nudna I Zmęczona

*wynurza się zza węgła i chrzani fakt, że zdanie jest zapewne niepoprawne gramatycznie*
No czeeeeeść...
Znowu zawaliłam, tak, wiem. Zostawiłam biedny dorobek samemu sobie. Ostatnio często zdarza mi się zostawiać swe twory, by te żyły na osobisty rachunek. Co ciekawe, te wtedy się rozpadają jak zetlały papier (L: zetlały? Karu, zrezygnowałabyś z starodawnych słów... Nie wszyscy mają humanistyczne dusze), no dobrze, jak suche, jesienne liście (L: tak chyba lepiej).
Proszę o nieocenianie. Po prostu nie działo się nic godnego udokumentowania.
Prócz tego, że naprawdę zaczynam bać się mojego polonisty, a żarty na temat zdobywania u niego dobrych ocen wywołują moje odruchy zwrotne posiłków.
Oczywiście nadal nie znoszę mojego informatyka, nadal jestem mangowcem, za dwa miesiące kończę pierwszą klasę liceum (Boże, co ja w niej w ogóle zrobiłam przez ten rok?!???!), staram się uczyć japońskiego i tego typu pierdołki.
Ponadto to zła kondycja zaczęła dawać o sobie znać, nawet dostanie się na drugie piętro to mordęga i coś nie do zniesienia. A nawet odwiedziłam lekarza - wszystkie wyniki w doskonałej równowadze, psiamać.
L: Ruszaj się więcej...?
... Taa, żebym zeszła na zawał?
L: Za młoda jesteś na zawał.
I za stara, by zmienić swą niechęć do ćwiczeń fizycznych. Dalej będę zrzucać wszystko na organizm, że jest beznadziejnie wątły i słaby, i że szukam nowego egzemplarza. Jak Harook.
L: Tylko nie skończ jak on.
...

W niedzielę zdobyłam artefakt Jelenich Rogów, wyszło na jaw, że z Aji jesteśmy spokrewnione (tylko wciąż nie wiemy, czy mamy wspólnych krewnych)...
Co jeszcze mam napisać?
L: Lej wodę jak na rozprawce.
Kiedy ja nie umiem! Znaczy, na rozprawce to proste! Nie tu! *panikuje i chowa się pod ławkę*
L:... W porządku, to ja przejmę stery.
L: Siostrzyczka ostatnio ma rozłam w ekipie, jedna osoba dostała bana od reszty za swoje niezrozumiałe zachowanie, na Satanistę jest wkurzona [że Karu, nie ekipa] za pewien tekst, na Karu ktoś jest wkurzony... Nic nowego. Rodzice dalej dają jej szlabany, ciągle o coś się obija i zdobywa nowe siniaki. Niedawno odkryła uroki penetracji przestrzeni zielonych, teraz niemal codziennie ciągnie psa na pola (które z niejasnych przyczyn są mniej więcej w środku miasta. No, zgoda, ten obszar jest położony na trasie wyjazdowej do Łodzi, zatem tu może kryć się odpowiedź na pytanie o usytuowanie tychże pól. Nie wiem, podobnie jak siostra nie rozumiem geografii), gdzie ten łapie kleszcze (chyba albo łapie je na skwerkach bliżej domu).
Dobra, oddawaj to.
*Len wzrusza ramionami i idzie do automatu z napojami*
Ehh. Faktycznie, jest tak z tymi terenami chyba-nie-uprawnymi.
Ponadto nadal piszę. Jak najęta. Do końca tygodnia muszę wrzucić rozdział siódmy opowiadania z KagePro, a dostałam szlaban na internet! Zatem muszę pisać w notatnikach na urządzeniach multimedialnych, a potem kopiować teksty.
Męczące, tak trochę.
Ale zbiorę się i napiszę to diabelstwo!

Piosenka na dziś:
Angel Beats (LiSa dokładniej) - Ichiban no Takarimono (nie "Taberimono", bo to oznacza "coś do zjedzenia". Taka tam moja pomyłka sprzed jakiegoś czasu...)

Ganbatte kudasai!

niedziela, 19 kwietnia 2015

Puk, puk, jest tam kto?

D-dzień dobry *chowa się za tarczą z emblematem ziemniaka*. Nie bijcie.
W-ważne, że napisałam, prawda? I przy okazji zmusiłam biedną Shi do napisania posta.
Właśnie. Muszę was poinformować o wspaniałej wiadomości.
Powiększyła mi się rodzina.
D: Ale jak to jesteś w ciąży?
Nie jestem, dah! Po prostu znalazłam moją młodszą siostrzyczkę, która nie została porwana przez moją matkę-satanistkę, bo po prostu była w drodze na świat.
Ale teraz, po 15 latach wyciągnęłam od matki dane osobowe biologicznych rodziców, dzięki czemu dowiedziałam się o istnieniu mojej Imoto-san (podłapywanie japońskiego od Karu chyba wychodzi mi na dobre). Więc, panie i panowie: tą osobą jest właśnie Shi.
Wiem, co myślicie... "Ale jak to?" "Kim ty jesteś?" To nie jest żart (prima aprilis już była).
Po prostu to jest jedna z wielu części historii "Naszej wesołej rodzinki", w której ciotka może być równocześnie mężem. Pamiętacie może mój post, kiedy pisałam o tym, że Satanista-zboczuch został moją matką? Drzewo genealogiczne się rozrosło, a i tak nikt nie wie kim jest w tej rodzince, tylko moja pozycja jest pewna, choć nie zawsze, bo rzekomo jestem matką jednej z trzech części Karu (Karu ma 3 matki, była rodzona w częściach).
Może w przyszłym poście opiszę wam całe drzewo i zrobię konkurs bez nagród (bo i tak nikt nie weźmie w nim udziału), który będzie polegał na narysowaniu drzewa Wesołej Rodzinki... Tak, to dobry pomysł. Przy okazji każdy z niej pozna swoją rolę.
Dobra, dzisiaj też tak krótko, bo jakoś nie mam weny, co widzicie sami...
Do przyszłości!

sobota, 18 kwietnia 2015

Pułapki XXI wieku

Wyszłam dzisiaj z 2 znajomymi na miasto, jak głupia, wzięłam kartę bankomatową wiedząc, że będziemy łazić po galeriach handlowych. Oczywiście, w 3 galeriach, odwiedziłyśmy 3 empiki (a jakżeby inaczej?).
Niestety, ja to ja, i w każdym empiku natknęłam się na książkę/mangę, którą akurat chciałam kupić, moje konto ucierpiało a ja wylądowałam z torbą ważącą tyle, co ciężarówka która przejechała biedną loli. 
Dlatego ostrzegam przed braniem ze sobą wielu pieniędzy, ponieważ zawsze wtedy znajdzie się coś, czego potrzebujemy ponad życie. 
Drugą bardzo ważną rzeczą jest uważanie na to, co znajomi robią z telefonem, możesz nawet nie zauważyć, kiedy twoje zdjęcie znajdzie się w sieci i będzie oglądane przez arabów których każdy z nas ma w znajomych. 
Kolejnym problemem jest stan baterii w telefonie, trzeba się upewnić, że przed wyjściem jest 100% baterii, ponieważ, niezależnie od tego, czy twój telefon trzyma zwykle 100 lat, 10 godzin czy 5 dni, cała bateria postanowi się wyczerpać po paru godzinach, zagadka, czemu tak się dzieje, nigdy nie zostanie rozwiązana... 
Zbliżam się do końca, więc tylko ostrzegę przed grubymi facetami, którzy mają hobby polegające na wrzeszczenie na biedne dziewczyny w sklepie... 
Ekhem, w każdym razie, dziękuję za uwagę (jak ktoś dotąd doczytał, to szczerze gratuluję, ja bym pewnie nie dała rady XD)

czwartek, 2 kwietnia 2015

Zastój w ciul

Hejo.
Znów możecie mnie oskalpować.
Ale po prostu jestem wielkim leniem i nie chcę mi się pisać.
Może dziś uraczę was dłuższym postem...
Prima Aprilis minęła mi tak sobie, jeśli ktoś pamięta post sprzed roku, to wie jakie mam do tego zdanie (jeśli nie- może sobie poczytać; mówię mądrze)
Ogólnie ten tydzień jest chyba szczytem lenistwa.
Zwolniłam się w poniedziałek z dwóch ostatnich lekcji i nie byłam ani we wtorek ani w środę w szkole.
Ale to też dlatego, że zachorowałam.
Znów z "uśmiechem" przywitałam zestaw chorobowy.
Zbliżają się święta, więc mam mały rage, bo nie mogę za bardzo nigdzie wyjść przez kaszel i ból gardła.

Zastanawiam się, co tu jeszcze napisać ale nie mam pojęcia co.

Tak mi się nudzi, że od nowa zaczęłam oglądać filmiki JJayJokera. Z pataponów. Jak mi się skończą to bierę się za Mincraft.
Nie, nie gram już w Minkrofty.
Ale lubię sobie oglądać pana Andrzeja (nieważne, że jest o jakieś 6 lat starszy- i tak pan), bo ma dowcipy na poziomie i mogę zauważyć znane zwroty, których wcześniej nie rozumiałam (głównie z japońskiego, bo w końcu Karu się uczy i czasem załapuję jakieś słówka)

Nie mam pomysłu, co mogę tu jeszcze napisać, więc kończę.
Do przyszłości!!!!

wtorek, 10 marca 2015

Kiedy psychika płata figle...

Powinniście mnie oskalpować.
Nie pisałam tu posta od niecałego miesiąca. Czemu?
Nie chciało mi się.
Ostatnio złapałam takiego wielkiego lenia, że nawet nie chcę mi się odrabiać prac domowych. Masakra.
Zaczyna się wiosna.
A z wiosną i niechęć do wszystkiego.
W sensie, do chodzenia do szkoły i takie tam...
Ciągle chce mi się spać >,<
Więc już nic więcej nie napiszę, bo mi się nie chce xD
Do... Przyszłości!

czwartek, 26 lutego 2015

chyba mój najkrótszy post

Coś długo posta nie było. To nie tak, że CHCE pisać czy coś... baka.
Od razu mówię nażarłam się czekolady i nie myślę trzeźwo.
Ostatnie dni ferii spędzam... no cóż spokojnie. Chciałam się postarać zacząć pisać albo dopracowywać projekt jednakże ten spokój nie daje mi normalnie myśleć.
Tak to czasami jest, masz na głowie zbyt wiele by móc myśleć o małych duperelach słodzących odrobinę życie.
To dość piękne, usiąść i z uśmiechem posiedzieć w ciszy. Zarazem jest to okrutna forma tortury.

Z innej strony rozpaczam bo w poniedziałek wracam do szkoły.

I DONT WANNA
DONT
PLS
CRISSOUT

poniedziałek, 16 lutego 2015

Dajcieże mi gitare cioły społeczne

Dobry.
Kurisui z tej strony.
Jak zawsze nie mam wielu rzeczy przygotowanych na to sprawozdanko więc powiem tak: przed walewtynkami zżarłam z dziesięć serduszków lizaków i przeczytałam kupe shoujo mang. Jałoi również.
W ten sposób weeaboo-śmieć [czytaj singiel i fan mangi&anime] spędza swoje wolne dni.
Wolne dni... co to do nich to przyszłam się pochwalić I WETRZEĆ TO W TWARZ ŁÓDZKIEMU ŻE ZACZĘŁY MI SIĘ FERIE SUCK ON THIS
Tag dwa tygodnia siedzenia bez przerwy w domciu, z rodzicami drącymi się bym wyszła na zewnątrz i młodszym bratem zasuwającym na osu jakby od tego zależało jego życie.
Ah jakież to piękne życie nołlajfa jest~
Ja się boje kiedy skończę szkołę, wtedy mogłabym kompletnie odciąć się od świata realnego.

Propo nołlajfowania w stylu otaku może się wreszcie ruszę i dokończe AoHaruRide, stanęłam jak taka dupa wołowa na dziesiątym rozdziale. Może też się rusze za anime jednak wątpie, nie ciągnie mnie do nich jak do mangi. Mówiąc cało kształtnie.
Zarówno znalazłam ciekawą mange której nazwy nie mogę zapamiętać.
Jest o trójce nastolatków nawiedzonych przez gigantyczne pluszaki, którzy mają  ratować serca przed demonami. Tu jest taka rzecz, że te pluszaki zamieniają się w dość przystojnych ludków w czarnych graniakach kiedy pocałują któreś z tej trójki.
Ma małą ilość rozdziałów ale ta manga jest złota.
Tak samo znalazłam jałoica w którym chłopak przywołał demona za pomocą swojej spermy. Ten jednak nie chce wrócić do świata demonów bo ma się ochajtać z mangowym Legolasem.

Powinnam  przestać czytać te rzeczy.
Ale co mam na to poradzić?
Crissout.

czwartek, 12 lutego 2015

Tłusty Czwartek, Pechowy Piątek, Zakochana Sobota, Samotna Niedziela.

Siemanko, pyrki!
To znów ja. Niestety. I zauważyłam, że niedługo mija rok od początku mojej słodkiej twórczości na tym blogu. Nie myślałam, że jednak wytrzymam, a raczej wy wytrzymacie ze mną.

Ale już skończmy o mnie. Dziś poruszę temat tego tygodnia, a tak dokładnie ostatnich 4 dni...
No bo, wiecie- dziś tłusty czwartek. Ja już jestem po 3 pączkach, ale zapowiada się na jeszcze 2.Tak, wiem, pójdzie w biodra. Chociaż może w końcu moje marzenia się spełnią i pójdzie w cycki.
Jutro piątek trzynastego. Pechowy. Znając mnie, będzie bardzo pechowy. A jeszcze chcą zrobić spotkanie grupowe. Takie na pożegnanie ferii.Zobaczymy, czy wypali.
Sobota- walentynki. Wybieram się z Lucjuszem na "50 twarzy Grey'a". Chociaż już mam dosyć tego filmu, bo co chwilę słyszę jego zapowiedź w TV. Aż chce się nim rzygać. Ale nvm.
Niedziela- Dzień Singla. Ja nie będę obchodzic, bo singlem nie jestem, ale sam fakt, że taki dzień jestmnie rozawala. To jest jak z Walentynkami. Po co to się obchodzi? Bo co, bo tego akurat dnia wszystkie pary się tak nagle kochaja i uwielbiają? Przecież jeśli się kogoś kocha, to ciągle, a nie tylko w tym jednym dniu. Tak samo jest się singlem ciągle, a nie tylko w tym jednym dniu... Znaczy, może być taka sytuacja, ale mówię hipotetycznie, tak?
Uh, znów się rozgadałam. Kończę, bo już nie ogarniam co sie dzieje wokół. Może potem to editnę. Ale to może!!!

poniedziałek, 9 lutego 2015

I'm a Lazy Ass and I Feel Good With It~~

L: Karuśka szpanuje angielskim. Nikt nie wie, skąd jej się to wzięło.
Oh, zamilcz, braciszku. Obiecałam sama sobie, że będę ćwiczyć engrishu, zatem robię to...
Da-a, za dużo siedzę z Yuu. To jej wina.

Jestem w bibliotece, odhaczyłam zabawę z filmami. Aua. Mój mózg zdecydowanie nie jest szczęśliwy. Oczy też nie.
Uszy tym bardziej, bo nad głową mam podstawówkę. Zastanawiam się nad popełnieniem mordu. Brutalnego.
A Ewangelia ma wciry ode mnie.W dniu dzisiejszym miałam jej pomóc z pracą domową na informatykę.
Połykałam szybko zupę, ryzykując poparzeniem przełyku.
Wlokłam się w błocie i mokrym śniegu.
Albo spała, albo zapomniała, że jesteśmy umówione.
Jasny szlag mnie z nią trafi, obiecuję.
L: A telefon skonfiskuje się. I tak go nie używa.
No ale mniejsza. Filmy so na YT, nie robię reklamy, tylko chwalę się, że pierwszy filmik osiągnął aż PIĘĆ wyświetleń. I'm proud.
L: K-ru, staph.
Tak w ogóle nie są zgodne z moimi planami, nie ma coveru, ani filmiku o sygnalizatorach świetlnych. Musiałam coś skręcić na szybko, zatem nagrałam mojego psiego chłopaka, tańcującego w śniegu.

Dziś zasnęłam o drugiej czterdzieści-pięćdziesiąt coś. Przespałam 6 godzin.
O dziwo, starczyło.
A nocy miałam napad kreatywności, współdzielony z Ana/Reną-obaasan.
O tym nieco niżej.

Ahh, ostatni tydzień ferii, jutro odwiedzam Yuu, gdzie mamy w planach zakończyć oglądanie Angel Beats!.
Boziu, kocham od dzisiaj spinacze, soundtracki kwitną na telefonie, a ja stwierdzam, że jestem podobna do Yui.
Płakam, bo podteksty gejowskie (Kami chce zrobić ze mnie fujoshi TT_TT)

Dobra, teraz o pomyśle.
Otóż - mam mnóstwo OC, z którymi chciałam zrobić project.
Ale cóż - o czym? Martwe dzieci są zabukowane, dzieci igrające z mocami miejskich legend też, takie chodzące na polekcyjne kółka - no kućwa!
A potem oświecenie.
Niedługo zakładam bloga z ReProject, gdzie OCusie lądują w normalnym świecie i mieszają w życiu Autorki-san.
Tylko muszę zatrudnić jakiegoś grafika komputerowego, bo nie umiem robić artów. Pewnie zaprzęgnę do roboty Ajiatę.
Ale nie wspomnę, że mam zajęcia z KageProNewAU, z DanganRonpą (ja mam ją skończyć w tym tygodniu ;w;), potem dojdzie szkoła (ale - w końcu lekcje są od twórczości artystycznej)...
Mniejsza.
Zaraz padnę przybita.

Piosenka na dziś:
Hatsune Miku - End of the World

Kisu to ja mata ne :D
Suki da yo!


czwartek, 5 lutego 2015

oooooho ho ho ho ho we could write a bad romance

Zgadnijcie kto nie ma neta~
Tak - JA
Konam w męczarniach i rozpaczy. Czerń spowija moje ciało a wewnętrzne pragnienia chcą mnie uczynić bestią.
Jeszcze to że baby się chwalą feriami wypełnia moje czarne serduszko zazdrością, a zazdrość prowadzi do niekontrolowanej nienawiści.
A nienawiści nie można zniszczyć, zniszczyć można tylko osobę którą nienawidzisz. [cytat z mangi :D zgadnijcie jakiej]
Ale współblogereg bym nigdy nie tknęła.
Niech się cieszą poczekam półtora tygodnia i sama będę się śmiać przed nimi.
Tia wielkopolska zaczyna później w tym roku, ale co tam. Szlachta kończy ostatnia - mówiło się w podstawówce.

Ogólnie jestem świeżo po wizycie u neurologa [tia świeżo, jeden dzień po terminie], przekierowała mnie do kardiologa. Kolejny rok zmarnowany na łażeniu po lekarzach... oh ten ból!
No cóż dobrze że mnie chociaż ominęła szkoła.
Ogólnie dobrze, że nie musiałam jechać na oddział do innego miasta, zgodnie z rocznikiem mogę chodzić teraz do lekarzy dla dorosłych [le dumna]

Aktualnie pisze ze szkoły kradnąc internet, mam wolne lekcje przed tym jak pójdę to teatru.
Idziemy na Dziady bo whaj not.
To magia, że nas gdzieś chcieli puścić.
Za chwile dzwonek, narka~!

poniedziałek, 2 lutego 2015

Daję sobie szlaban na życie

Konichiwa. Kodoku się odezwała pierwszy raz w roku kalendarzowym, waaaaaa...
*ziew*
Ocknęłam się o drugiej dwadzieścia dwa w nocy, zdając sobie sprawę, że gapię się w sufit. Nie mam pewności czy spałam, czy może leżałam tak przez... hmm... cztery godziny. Miałam swego rodzaju problemy z zaśnięciem, więc wizja czterogodzinnej wegetacji połączonej z obserwacją sklepienia mieszkalnego nie przedstawia się jakoś bardzo głupio.
Tia, spotkanie się odbyło. O tym sosie w herbacie Obsidii nie miałam pojęcia, zbyt zajmowałam się tulaniem psa Yuu (byłam jedyną prócz samej posiadaczki zwierzaka osobą, którą Yuki chyba nawet lubi), który to przy okazji obskubywał moje ręce (kości zobowiązują).
No, to oficjalnie mamy ferie, a ja mam w perspektywie widmo kary na wychodzenie z domu. Powiedzmy, że spóźniłam się o minutę do domu i przyszłość została przez to okratowana.
A to, że biegłam jak ogłupiała dobre... załóżmy, że dwa kilometry (Obsidia mi to potem zweryfikuje) przez 12 minut, czując w gardle mięso odrywające się od płuc (ja nie żartuję, w przełyku nasilał mi się aromat mięsa i miałam obawy, czy dobiegnę do domu żywa), by właśnie zdążyć... hmm.
"Mogłaś wyjść pół godziny przed."
Dah.
Czy to moja wina, że Satanista i jego kuzyn mieli problemy z umalowanymi paznokciami, a to ja miałam im pokazać przystanki?
Koniec końców i tak się wypięłam, i pobiegłam do domu, nie oglądając się na nich.
Może to podłe, wyrachowane, ale bywa. Następnym razem to oni nie poczekają na mnie, eeh.

Mam niecałe dwa tygodnie na zajęcie się kręceniem filmika na YT w ramach pracy domowej dla pewnego Wołka Zbożowego, który wstawi mi niedostateczny, jeśli się tym nie zajmę.
Zastanawiam się, czy nie urzeczywistnię jego nekrologu (z którym to Satanista miał pewne jazdy na FB, grupy szkolne i takie tam).
Miałam w planach cover (chrust z tym, że katuję tonację w piosence, i tak ją scoveruję, nikt mnie nie powstrzyma!), do piosenki, którą dam dziś jako Piosenkę Dnia.

W ogóle styczeń coś za szybko minął.
Że nie wspomnę o minionym roku.
Właśnie, właśnie! Niedługo blog ma swoją rocznicę!
L: albo już ją miał.
;w; pocieszaj mnie jeszcze.
Nie zaproponuję, niestety, żadnego konkursu ani gry, głównie dlatego, że mało obserwatorów się udziela.
Znaczy, no, posty są komentowane - ale tylko moje.
Co trzeba zrobić, by was ośmielić?

Btw. Dziś nasz MDK organizuje "Idolka" (konkurs piosenki, o którym i tak wiadomo, że jest ustawiony, bo przechodzą najmłodsi, najstarsi i oczywiście ci, którsy chodzą do MDKu na zajęcia śpiewu. Kontakty, moi mili, kontaktów nie unikniemy), na który idę mimo zamieszczonej wyżej opinii xD
Głównie dla jaj tam idę, ale - kto wie, może wycie po japońsku coś mi da, hah.
L: chyba tylko ból i rozpacz.
Zawsze na tym mogę zamienić moją szkołę w-wiadomo-co.

Skoro już o tym mowa - ponieważ mam ferie, zobowiązuję się podpisaniem pod tym postem, że pierwszą część DanganRonpy skończymy przed 15 lutego. Ostatniego posta i tak piszę ja, zatem nie będzie kłopotu z uproszeniem Crissu.
L: ona będzie mieć kłopot z uproszeniem ciebie.
Raczej ja będę mieć kłopot sama ze sobą, a potem z uproszeniem Crissie o przetłumaczenie postów na angielski (tak, tak, potrzebuję fejmów. A skoro siostrzyczka szpanuje swym angielskim w rozmowach ze mną, to można wykorzystać jej umiejętności w słusznym celu :D

A w pektywie mam jeszcze pisanie AU z KagePro...
I AU z DanganRonpy...
Na co ja się porwałam, do diabał ;w;

Huh, dobra, kończę z narzekaniem, za dwie godziny mam wyjcowanie.
Zostawiam was z najlepszymi życzeniami na ferie i nowy rok (taka obsuweczka w czasie...)
Niestety, nie pamiętam, jak jest "Pomyślnej aborcji" (życzenia urodzinowe od Syriusza i Yuu 4eva), zatem dam tylko - ganbatte kudasai!
Dzięki, że tak długo wytrwaliście z nami ^^

Piosenka na dziś:
Neru ft. Kagamine Rin/MAYU (były dwie wersje tej piosenki) - Yasashii Hito Ni Naritai.
L: bardzo adekwatny tytuł dla ciebie, imōto ^^

niedziela, 1 lutego 2015

Feeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeerie :D

Cześć pyreczki! Haha, nie spodziewaliście się mnie dzisiaj! Ja też nie. Zwłaszcza, że każda komórka mojego ciała mnie boli. Serio. A to tylko dlatego, bo po raz bodajże 3 od początku roku kalendarzowego byłam na wf i akurat była siatkówka (pierwszy raz w tym roku kalendarzowym), co skończyło się wybiciem palca u lewej ręki (na szczęście serdeczny, więc w osu mogę grać) i ogólnym bólem przedramion (co tworzy problemy przy graniu/pisaniu). Ale poświęcam się dla was i piszę tu coś.
Ogólnie opiszę wam wczorajszą kolejną "imprezę grupową".
Spotkaliśmy się tym razem w 7 osób (poprzednia ekipa + "Ewangelia"-nie pytajcie dlaczego ją tak nazwałam). Najpierw jak rasowe gimby zjeżdżaliśmy na sankach z górki (tylko ja i Marian mieliśmy sanki, ale i tak zabawa była przednia). Później znów pod daszek i znów butelka. I spięcie trytytkami, tylko tym razem siedzieliśmy. Z dziwnych zadań butelkowych tym razem były: zrób 20 niskich przysiadów nad wystającym z ziemi kołkiem (Satatnista-Zboczuch), weź dwa "Zimne Ognie", podpal je i biegaj z nimi, krzycząc: "Jestem samolotem" (ja), zaśpiewaj dubstep (ja...), daj sobie pomalować paznokcie (ja i Lucjusz).
Po butelce udaliśmy się do Yuu (nie całą ekipą, bo Ewangelia i Marian musieli wracać do domów), żeby się troszkę ogrzać. Zrobiliśmy herbatę. Nie wiem jakim cudem, Lucjusz pomylił cukier z sosem w proszku i "osłodził" mi nim herbatę... Nie wiedziałam tego, póki jej nie spróbowałam. Znaczy, wiedziałam, że coś jest z nią nie tak (te osoby akurat które były w kuchni się głośno śmiały- ja byłam bodajże w pokoju Yuu i grzebałam w torebce, więc nie wiedziałam o co biega), ale powiedzieli mi co dokładnie dopiero wtedy, jak ją wypiłam.
Później czułam się po tym strasznie zmęczona, więc nie sądzę, by był to sos w proszku...
Ale nie będę wnikać.

Moim ostatnim osiągnięciem było w końcu osiągnięcie tych 1000 ponczków peppy w osu i znalezienie możliwości wrzucania filmików z osu na youtube.
Więc teraz: CHAMSKA REKLAMA!
https://www.youtube.com/user/MinecraftMagdula99/videos
Wbijać, patrzeć, oglądać, nabijać wyświetlenia!!!!11 #DOLVRY
Tak. I to wszystko co mam do powiedzenia. Na razie.

sobota, 24 stycznia 2015

I'll probably end up in flames before the end of the night.

Yo
Nie obijam się tym czasem!
Dobra kłamie, nielegalnie przeczytałam bandę opowiadań hard jałoi z moimi otp z magi. Znaczy z paringami którymi lubię. Znaczy z Ja'farem. Znaczy z wężowatym białaskiem i jego haremem.
Serio sinja to nie jedyny paring back of jałoi fangirls.
Osobiście wole widzieć go w towarzystwie braci Kou.
Frecklecest i takie tam.

Mówiąc nielegalnie mam na myśli chowając się przed rodzicami, mam karę.
Potrzeba tylko niezamykającej się, ostrej gadki i BAM!
Siedzisz bez neta.
Dorośli zapominają czasami, że 'wyznawanie swoich myśli' to nie to samo co pyskowanie.
Gorzej potem ze stanem psychicznym u nastolatka, ludzie mają różne reakcje; w moim przypadku jest to niekończące się uczucie pustki i bezinteresowności.
Bezinteresowne więc chowam się w ciemniejszych zakamarkach mojego pokoju uważając by grat jakim jest mój laptop się nie rozleciał.
Mój laptop idealnie odzwierciedla moje łamiące się na kawałeczki czarne serce przepełnione rozpaczą.
its a jest dont take it seriously
Nie mam nic ciekawego do powiedzenia jak zawsze
W tym momencie słucham muzy i gadam z moim słoneczkiem kochanym o dalszych losach zaniedbanego fika z dr T^T to moja wina i mojego ociągania się potrzebuje kogoś takiego co nie będzie kupował moich wymówek z bólem zaciągał do roboty
Właśnie mi się przełączyło na So What Pinki... Pinka? Zawsze miałam problemy z odmienianiem.
Whatever.
Moja lista muzyki opiera się na filmikach z widocznymi tekstami piosenek jakie poznałam w różnych amv.
So... its not impressive.
Wiecie jakie to miłe uczucie siedzieć bez stanika?
Wiem takie randomowe pytanie ale prawdziwe.
Zwłaszcza kiedy na co dzień musisz walczyć z dwoma grejpfrutami na klatce piersiowej wcale się nie chwale
Mnie to zadziwia jak w animcach babki latają z cyckami większymi niż ich głowy.
JAK
TO NIE ZDROWE
CO Z ICH KRĘGOSŁUPAMI

tehe~

You had your say.
Now take a seat.
I know my place.
You don't know me.