tego beznadziejnego uczucia niepokoju.
Ściska w środku, mdli.
Dawno tego nie czułam, wcześniej było to tak silne, że odbiło się na moim zdrowiu.
Chociaż nie wierzę specjalnie w neutralizację bólu bólem ciągle ściskam ranę, którą zrobiłam sobie dzień wcześniej.
To w sumie śmieszne. Wbiłam sobie ołówek, a potem pineskę w rękę przebijając skórę. Mam nadzieję, że zatruję się resztkami grafitu we krwi.
Jedyne co może mi pomóc to rozmowa z najlepszym przyjacielem, a że chyba nie mam na co liczyć to boli jeszcze bardziej.
Zwykła rozmowa, najzwyklejsza, która pokazałaby mi, że wszystko w porządku,
że nic nie zepsułam.
Boję się.
Do tego duszą mnie dawne, nierozwiązane sprawy, które wciąż wracają.
"Musisz to zrobić, bo to cię kiedyś zniszczy..."
Boję się.
Nawet mimo wsparcia okazanego przez innych wczoraj wciąż jest źle.
Krótka rozmowa...
Chociaż w nocy przez godzinę wymyślałam z kolegą głupie nazwy i dusiłam śmiech teraz znowu mam ochotę płakać.
Nawet jedno słowo czy zdanie...
Założę się, że po opublikowaniu tego postu wcale nie będzie mi lepiej.
Do tego pewnie zepsuję wam humor swoim humorem, więc dodam piosenkę.
MY FIRST STORY -FAKE-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz