Posty tylko od jednej osoby:

sobota, 14 listopada 2015

ciekawe czy istnieją perfumy o zapachu dinozaura

`Nie ma to jak roztrwanianie osiemnastkowej kasy~
Jestem w posiadaniu nowych ubranek, mang i kosmetyków a zarazem w lodówce chłodzi mi się truskawkowe mleczko a na stole leży nowy szkicownik.
W zeszłą środę stałam się pełnoletnia, jednakże jakom jestem leniem wniosek o dowód zaniosę dopiero w przyszłym tygodniu.
O kurwa szminka mi się rozwiązała
Dobra przerwa

No cóż kupiłam sobie z cztery bluzki jedną szarą narzutkę sięgającą kolan (nie kłammy się będę jej używać bo chce poudawać szalonego naukowca) i beżowo-szare portki. Dodatkowo zgarnęłam sobie nowy puder i fluid, ach ile trzeba by być piękną~.
Zarówno kupiłam sobie nowe słuchawki, aktualnie zrobiłam to dla brata. Zrobiliśmy układ, że kupę sobie nowe a stare dam jemu... i tak się w połowie drogi fohnął bo mu długopisu nie chciałam kupić. Nie będę płacić dychy za zwykły długopis no >:C
Dzisiaj goszczę drętwą stronę rodziny czego się straszliwie obawiam.Jedyne co słyszę z ich strony to narzekania na mnie i moich rodziców... eh.
No cóż, przeżyję, zjem ciacho, wypiję kawkę, uśmiechnę się ładnie i zgarnę kaskę.
Bo co innego można robić, przy ludziach jakiś się nielubi ale musi się ich tolerować.
Prócz prababci.
Prababcia jest spoko.
Nie będę dużo pisać bo jestem nieco zbyt zestresowana dzisiejszym popołudniem więc teraz się ładnie pożegnam.
Pa

Crissout

Starość bardzo nie radość

No cześć. Blog, wbrew pozorom, żyje, nie zdechł, co widać po tym, iż posta piszę po niedługim czasie od publikacji swojego ostatniego. Muszę dziś kopnąć w rzyć Potato i nakłonić łagodnie Crissie na wpisy. A jeśli Ziemniaczna się obruszy za nierówne traktowanie - kochana, na każdą działa co innego. Zresztą mam tylko jede kijek i jedną marchewkę, tak wam wyszło na drodze eliminacji.
Kompletnie nie ogarniam swojego żywotu na ten moment. Za cztery dni wybije mi kolejny rok bliżej do śmierci, fizyka mnie, z wzajemnością, nie lubi, mam kilka razy dziennie crash emocjonalny i rozmyślania "Co ja robię na biochemie", " Dla mnie tylko Mac", "I tak umrę". Chyba zaraz ubiorę się, wyjdę na zewnątrz i położę się w poprzek ulicy, mam na to wielką ochotę.
Jest ciężko, tak naprawdę od zeszłego roku wydarzyło się więcej przykrych rzeczy niż pozytywnych. Ogólnie czuję się już jak kobieta w wieku bardzo średnim, oczekująca tylko emerytury albo zawału. Nawet kręgosłup mnie strzyka, a kolana grożą jakimś niefajnym numerem w stylu przesunięcie rzepki czy coś w podobie.
Jeszcze mi tylko do góry smutów brakuje tej nakładki na kolano, a do tego cielsko chyba dąży.

Zapewne powinnam łaskawie umilknąć, jeśli do powiedzenia nie mam niczego choć trochę antydepresyjnego, ale hu kers. Tego bloga i tak mało kto czyta, a ja sobie chcę poprzeżywać kryzysy wszelkiej maści. Należy mi się.
Wszyscy mają problemy.

Dobra, nie, serio nie mam nic lepszego do powiedzenia. Jak mówiłam, zagonię tu Crissu i Potato, ja się odmeldowuję, bo utopię wszystko w swych gorzkich łzach i ogólnym nieszczęściu.
I UGH TEN DURNY TELEFON NĘDZNA IMITACJA MOJEGO FRANCISZKA SPIEPRZYŁ MI KARTĘ PAMIĘCI, CIERPIĘ.

Piosenka na dziś:
Hatsune Miku English - Goodbye

piątek, 6 listopada 2015

A ja omnis moriar, jak sądzę

Cześć.
Ktoś tu wzbudza dziką panikę, że blog obumiera. Powiem - nie obumiera. Dorósł, dlatego działa zrywami.
Niech nikt nie usiłuje mi wytykać, że szukam wymówek na siłę. To nie tak. Blog jest na tyle dorosły, że posty nie muszą być regularne.
Tak wnoszę po tych czterech i pół tysiącu wyświetleń. Jestem optymistyczna, że aż zęby bolą ;w;

W każdym razie - chociaż przyszedł listopad, żyję, nie zahibernowałam. Biochem nie może sobie na to pozwolić.
Z chemii mamy już 40 lekcję. O dziesięć więcej niż lekcji tego samego przedmiotu w klasie pierwszej, przez cały rok. Rozszerzenia nie radość. Przędę cienko, ale i tak jakoś zapracowałam (nie wiem, w którym momencie) na łatkę tej mądrej. Jedyne, co mogę z tym zrobić, to skwitować wzruszeniem ramion i lekkim szokiem.
Ponadto zbliżam się o kolejny rok do zgonu, hum hum. Nie potrafię jakoś uwierzyć, że w zasadzie za rok będę postrzegana przez prawo za osobę dorosłą, dojrzałą psychicznie dość, by dać jej pełnię praw do decydowania o sobie. Wydaje mi się to równie abstrakcyjne co wzory kropkowo-kreskowe (dobra, ale je w końcu opanowałam).
Poza szkołą i siecią w zasadzie nic się nie dzieje. Żyję z dnia na dzień, a każda doba przypomina tę już minioną. To smutne, że życie sprowadza mi się do utartych schematów, a nie mam nawet pomysłu, jak z tej pętli wyjść...
Wy też tak macie?

U mnie to wszystko, to całe narzekanie i przybicie wynikają zapewne ze zmian ciśnienia i obecnej godziny, o której piszę. Zaraz kończę.
Nie mam na razie więcej do wygarnięcia swojemu życiu.

Piosenka na dziś (na jutro tyż):
Hatsune Miku - 1year

niedziela, 1 listopada 2015

Non omnis moriar.

Hejo.
Miesięczna przerwa, bo czemu nie?
Myślę, że ten blog dogorywa, a ja nic na to nie poradzę.
Szkoła mnie wykańcza.
Październik minął szybko.
Z jednej strony dobrze, bo coraz bliżej święta.
Z drugiej źle, bo zbliża się koniec półrocza, a moje oceny w rozstrzale.
Ale ja nie o tym.
Listopad. Łażenie po cmentarzu.
Moi jakże wspaniałomyślni rodzice, wpadli na pomysł pojechania na cmentarz wcześnie rano, żeby było gdzie zaparkować.
Tak.
Pobudka o 6:00. O 7:00 wyszliśmy z domu.
A I TAK NIE BYŁO GDZIE ZAPARKOWAĆ.
Ja nie rozumiem, jak można być już o 6:00 na cmentarzu... To jest po prostu szaleństwo.

Zwykle chodząc po cmentarzu myślę o przyszłości. To dziwne, nieprawdaż?
Jednak tak robię. Myślę, co będzie jak będę mieć męża, dzieci...
To niby nie jest miejsce do tego typu refleksji. Ale ja to ja xD
Za niedługo znów idę na cmentarz, by chodzić po nim, jak już będzie ciemno... Wiecie, ta magia i światło od zniczy... Uwielbiam *.*

Moi drodzy... Zaczyna się 7 tygodni jarania się...
Dziś jest live otwierający Osu World Cup 2015.
I mówię wam: Polska w tym roku wygra!
Jak nie wygra to się obrażam.

Myślałam, że ten post będzie dłuższy, ale jak widać, nie jest ;-;
Ale ja już wyczerpałam temat, więc kończę.
Do przyszłości!