Tak, moi drodzy... W poniedziałek do budy!
Z jednej strony cieszę się, bo w końcu będę miała co robić... A nie tylko szwędać się po miejscach, które są opuszczone... Ale o tym potem...
Z drugiej strony trochę boję się nowej klasy... Nowe środowisko, 14 osób w klasie, w tym 3 osoby były ze mną wcześniej w szkole... I chyba tych osób boję się najbardziej...
I Potato przestaje być gimbusem...
D:GIMBUS to stan umysłu!
A, no też prawda...
Ale ja już nie chcę być gimbusem, który się śmieje z żartów o kupie i maśle.
Potato chce wydorośleć i zostać frytką.
D: Ale ty jesteś PotatoSalad, palancie!
To... Chce zostać puree ziemniaczanym...
D: Dah, nie ważne...
No, po prostu chce być przystosowana do swojego wieku... Chociaż powinnam teraz zaczynać 3 klasę gimnazjum... Ale yebać to, ide do liceum! Koniec żartów o kupie i maśle.
Teraz może powiem o tytule tego posta.
Historia krótka, bo to tekst CichegoWuja. Kazał nam (fanom) rozpowiadać go wszędzie. Więc i wy też to róbcie, czytelnicy! Bądźcie tró i mówcie to wszystkim!
To zaczynam punkt o nazwie "co robiłaś dzisiaj?"
Dzisiaj miałam małe latanie po świecie... Najpierw pojechałam autobusem z "Grażyną" na pola, w pizdu za moim miastem i cywilizacją (pomijając drogę ekspresową i auta po niej przejeżdżające, dziwne, że w ogóle tam komunikacja miejska dosięga...). I co my tam robiłyśmy? Już mówię i objaśniam...
Byłyśmy po kukurydze. Tak, po parę sztuk kukurydzy na kolację. Taką wiecie, z masełkiem :3
Potem, po odniesieniu kukurydzy wyruszyłyśmy w stronę opuszczonej budowy (to już blisko naszych miejsc zamieszkania, więc na pieszo). Mieli zrobić LIDL i blok mieszkalny, ale chyba im kasy brakło i budowlańcy zostawili to w cholere...
No, to my z Grażyną sobie tam weszłyśmy i zwiedziłyśmy (gołe ściany, deski w oknach i drzwiach, nic specjalnego). Przy wychodzeniu tzw "główną bramą", zauważyłyśmy podjeżdżający samochód. Troche się wystraszyłyśmy, ale nie było draki. Tylko na nas nakrzyczeli, byśmy już tam nie wchodziły.
Później, jak emocje opadły, pojechałyśmy autobusem na "stare miasto" w odwiedziny do kolegi, którego nie było. Po prostu chamstwo, nie? Nie, że nie powiadomiłyśmy go przed tym (bo nie powiadomiłyśmy), ale kto normalny nie siedzi w domu ok. 15:00 jak jest taki zimny dzień? Hę? Mnie nie liczcie, ja nie jestem normalna.
I takie obrażone na tego "kolegę" rozdzieliłyśmy się. Ja jeszcze troche posiedziałam na osiedlu, ale zaczęło padać, więc zwiałam do domu.
Cóż specjalnego w tym dniu? Nic w sumie.
Już mogę odliczać ostatnie godziny spokoju. W sumie do godziny 9:00 1.09, kiedy to mam rozpoczęcie roku...
Dobra, przestanę was męczyć szkołą.
D: Nie myślcie o ziewaniu!
Nie wiem, kiedy napiszę następny post, ale może jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego...
D: Nie myślcie o ziewaniu!
Narka. I nerka też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz