Siemka. Dawno nie pisałam, chyba, nie chce mi się sprawdzać. Dużo też nie napiszę bo jak zawsze mam lenia.
Ostatnio się dużo działo...
Szkoła: Prawie codziennie sprawdzian. A na niedosyt mam dwa zagrożenia.
Dom: Biedna Crissie znowu jest spychana na dalszy plan bo jej gówniany braciszek jest ważniejszy. *le nastoletnia emowa deprecha*
Nety: Mam blokadę pisarską i nie mogę zacząć pisać Kwiatów. Mam pomysł na nowy projekt i chyba zacznę kontynuować jeden sprzed kilku lat. To znaczy zaczęłąm pitolić z Karusią o snach i mi się przypomniał ten jeden szalony o magicznych przejściach i smokach... To znaczy. Dawno dawno temu kiedy Crissie miała jeszcze obsesje na Khr i nie znała idealności innych wspaniałych animców itd miała dziwny sen.
Zaczęło się od tego, że wyłoniła się wodnego/glutpatego portalu (patrz Gwiezdne Wrota, kolejna obsesja i praktycznie jeden z niewielu seriali jakie oglądałam) w dziwnym budynku rodem z minekraftu. Nie mogła się poruszyć wszystko szło jak na autopilocie. W dziwnym glutowatym portalu jakaś syrenowata postać do niej coś zaczęła pieprzyć ale nie pamiętam co dokładnie. Po wyjściu z minekraftowej budowli znalazła się w dobrym Kaliskim parku (od strony przedszkola gdzieś w kierunku drewnianego ostu/parkowego) ALE. Stała tam dwójka chłopców, do tej cholernej pory pamiętam że jeden był białowłosym chłopcem z anime, tylko, że miał coś pod wzór fioletowe oczyska (nie to nie był Byakuran ><) i miał taki wredny złowrogi uśmieszek. Drugi wyglądał na genderbendową wersje mnie albo starszą wersje mojego brata. Wiecie brąz kłaki, piegi takie rzeczy. Ale był spokojniejszy i miał ładny uśmiech.
Była to noc, chłodna bo się wtedy trzęsłam, chłopacy szli na przodzie. Ten z wrednym uśmiechem się odwrócił i spojrzał na mnie krytyczne. Powiedział wtedy do mnie coś takiego 'Co jest? Może cię ponieść księżniczko?' Zignorowałam to i poszłam szybciej by im dotrzymać kroku. Następnie znaleźliśmy się na pustej przestrzeni (pomiędzy weterynarzem a placem zabaw na tym wzniesionym terenie) i wtedy szlag wszystko trafił. Wredny zaczął pieprzyć głupoty i nagle z rzeki oddalonej o pare/parenaście metrów wylała się woda i nas zalała. Kiedy woda opadła nie było żadnego z nich ale za to pojawił się stwór jak duch stróż Hao z Shaman Kinga tylko, że niebieski i musiałam z nim walczyć z miały minecraftowym mieczykiem. Wygrałam oczywiście.
Wiem brzmi to jak z dupy wyjęte ale to SERIO mi się śniło. Opisałam ten sen dokładnie po tym jak się obudziłam. Do tego dochodzi jakieś wspomnienie z maską ale tu się moja pamięć urywa.
I wiecie co? Ten wredny i się śnił raz jeszcze, jak moja stara klasa mnie goniła z zamiarem zabicia mnie wciągną nie do klatki schodowej i zaczął całować. Wiem to też brzmi jak z dupy wzięte. Ale no cóż Crissie ma dziwne sny.
EDIT~
Dobra jako, że wczoraj musiałam nagle kończyć nie miałam czasu na dokończenie mojej idei. Tak więc pomyślałam 'a czemu by nie napisać o tym'?! ALE wygrzebałam wczoraj starszy gimbazjalny zeszyt gdzie po części miałam już zapisany rozdział. Przeszła mnie ciasteczko należy się tobie. Czytając to pojęłam że większość moich pomysłów pochodzi jakowo z moich snów, a ja cały czas byłam nieświadoma! Tak więc spisałaam sobie wczoraj na karteczce dyszke moich najbardziej zapamiętanych snów. Ze dwa czy trzy z nich pamiętam z czasów kiedy Crissie była jeszcze na tyle malutka że się pod ławę chowała. No ale nie chce wam pieprzyć o tym zbyt dużo.
Realny Świat: Rozjaśniłam sobie końcówki :3 Dupny pomysł jeśli się zamierza ściąć na chłopaka za jakiś miesiąc czy dwa. Na parę dni przed ścięciem chce je przefarbować na zielono~ Mam ciemne włosy więc tylko końcówki byndą zilone.
Dobra myślę że to koniec. Baju. Teraz na serio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz