Posty tylko od jednej osoby:

niedziela, 10 maja 2015

Allah akbar

Pisałam tu ostatnio w listopadzie. Dzisiaj dostałam wiadomość z groźbą od Karu, że mam tu napisać (tak serio to groźby nie było, ale i tak brzmiało groźnie). Post będzie bardzo długi, ostrzegam. Co się zmieniło od tamtego czasu? Nie mam już chłopaka. Zerwałam z nim w lutym, przed walentynkami. Meh. Mam wrażenie, że zgodziłam się z nim chodzić tylko dlatego, że byłam podniecona, że komuś się podobam i nie chciałam złamać mu serca? (i tak to zrobiłam ;-;) Ogólnie przestawaliśmy gadać, trochę mnie irytował, stawałam się oschła, wrażliwa na dotyk i w ogóle. Przez 6 miesięcy "związku" największym wyczynem był buziak w policzek.
Meh. Cieszę się, że to zrobiłam. Czułam się jak w klatce.

Od lutego strasznie dużo się zmieniło. Postanowiłam spotkać się z internetowym znajomkiem (spotkanie po jakimś półtorej roku kiedy mieszkacie w jednym mieście ( ͡°, ͜ʖ ͡,°)) Mój introwertyzm poszedł się pierdolić. Zaczęliśmy wychodzić jakieś średnio 2 razy w tygodniu, bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Pewnego razu, gdy spacerowaliśmy zauważyła nas jego ówczesna dziewczyna. Zrobiła mu awanturę (nie przy mnie), jej przyjaciółki zaczęły wysyłać mi wiadomości, niszczyć mi życie, ogółem wyszło tak, że ja odbiłam jej chłopaka.
Tak się dziwnie złożyło, że zaczęłam pisać z tą jego dziewczyną i się zaprzyjaźniłyśmy, chociaż powinnyśmy się nienawidzić. Ostatnio na spacerze z nią spotkałyśmy jedną z tych, które mi groziły i mnie przeprosiła woo. Zerwali ze sobą, ja miałam przez te koleżanki straszne poczucie winy, że to jednak przeze mnie, ale i on i ona pocieszali mnie, że to nie moja wina... Sytuacja bardzo pokręcona.
Równocześnie z tymi wydarzeniami straciłam swoją najlepszą przyjaciółkę (internetową od razu podkreślam, ale i tak była dla mnie najważniejsza na świecie). Cały czas nie mogę się po tym pozbierać, ale widać tak miało być, a jej jest beze mnie dobrze (nie, to nie ma żadnego powiązania z poprzednią sytuacją).
Co jeszcze? Na lidze (konkurs) widziałam jak jakiś chłopak tańczył wokół mojego byłego. Reakcja była taka "lol tańczy jak debil, musi być fajny". Zaczęłam wypytywać byłego kim on jest. Powiedział mi, ale zaczął mi mówić o nim różne, najgorsze rzeczy (meh, jak zaczęłam się spotykać z jego innym znajomym to było to samo). Tak się złożyło, że niedługo później napisał do mnie inny znajomy (ten znajomy, o którym wspomniałam w nawiasie). W tym momencie powinnam wprowadzić oznaczenia
J - mój były
E - ten co z nim tańczył
K - ten trzeci
Zaczęłam pisać z K, spotkaliśmy się, wspomniałam mu o E. Zaczął mi o nim opowiadać (same dobre rzeczy, niwelując to co powiedział J). Namawiał mnie bym do niego zagadała, ale ja, ofc, bałam się. Podrzucał mi różne tematy, o których mogłabym z nim gadać. W końcu się odważyłam i tak jakoś wyszło, że w dwa tygodnie wiadomości nabiliśmy 5 tysięcy wiadomości. Teraz, po trzech tygodniach będzie pewnie z 8 czy 9 tysięcy, ale popsuł mi się licznik. J jest okropnie zazdrosny o to, że zadaję się z E i K. Twierdzi, że zabieram mu znajomych "bo moi są głupi hehe" i mam się od nich odczepić. Co ciekawe - J ma ich w dupie od dwóch lat :') no cóż.
Wczoraj postanowiłam spotkać się z E. Gdyby nie to, że jestem straszną pierdołą - było super, E jest super XD Zadzwoniłam do niego by spytać gdzie jest. Zamiast "halo" krzyknął "Allah akbar" XD
To było nasze pierwsze spotkanie, więc strasznie się denerwowałam. Siedziałam na ławce, a on przyszedł z kolegą. Nie zauważyli mnie i ominęli, więc czaiłam się za nimi. Zauważyli mnie, ja schowałam twarz w dłonie, wydukałam "hej" i strasznie się trzęsłam, ale w końcu się oswoiłam. Chyba... potem i tak mi waliło na dekiel. Usiedliśmy na ławce, E wyciągnął telefon, zaczął puszczać islamskie dzwonki na telefon (ma aplikację ;-;) i machać rękami jakby się modlił. Z ciekawości zadzwoniłam do niego by zobaczyć jaki ma dzwonek.
Nie rozczarowałam się, były to odgłosy ataku bombowego z krzykami "Allah akbar" XD Uwielbiam gościa.
E często dokuczał mi jeśli chodzi o wzrost (on - 185 cm, ja - 160 cm ;----;) przez co ja go ganiałam, a on uciekał (MIAŁAM WZIĄĆ KABEL I ZAPOMNIAŁAM ;____;).
Łaziliśmy sobie, w pewnym momencie jego kolega sobie od nas odszedł i chodziliśmy sami.
Najlepsze było na sam koniec kiedy się pożegnaliśmy.
Ja: Mogę Cię przytulić?
E: Okay
Ja: *przytula*
On: *stoi nieruchomo*
Ja: No obejmij mnie debilu D:<
On: No dobra ;____; *obejmuje*
Potem i tak szliśmy w tę samą stronę, a potem jeszcze wszedł ze mną do sklepu XD Ogólnie było fajno.
Chyba nie uznał mnie za aż tak popierdoloną chociaż go ugryzłam.
Nie pytajcie.
Muszę przeprowadzić ankietę, więc spytałam go czy pójdzie ze mną. Jest o wiele lepszy w kontaktach międzyludzkich ;w;

Jutro, albo kiedyś tam opiszę zeszłą niedzielę, bo też jest o czym mówić XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz