Pewnie mnie nawet nie kojarzycie, ale mniejsza.
Dzisiaj pogadamy, a raczej ja napisze, o problemach egzystencjalnych (czy jak to się tam pisze) i ujawnię czarną stronę duszy typowego człowieka. A więc, zaczynajmy.
Przez większość życia jesteśmy świadomi swoich potrzeb, realizujemy się dążąc do szczęścia i spełnienia.
Jednakże, kiedyś wspólne pragnienia (potrzeba założenia rodziny, posiadania potomka, miłości) dzisiaj stały się bardziej indywidualne. Pan Tomek może uważać za podstawę śniadanie w KFC, a Pani Ada może uznać, że ważniejsze jest przesłuchanie 10 raz ulubionego utworu w trakcie przerwy w pracy. Kiedyś zupełnie nieprawdopodobne rzeczy, dzisiaj stają się rutyną, no bo, kto kiedyś spodziewałby się, że setki ludzi będzie jeść kurczaki z papieru w pobliskim McDonaldzie, zamiast delektować się świeżą bułeczką z piekarni? Odpowiedź jest prosta, nikt.
Stajemy się wygodni, wolimy spędzić czas gadając ze znajomymi przez internet, niż twarzą w twarz z wredną sąsiadką.
Nasza rodzina wypomina nam, że siedzimy przed komputerami, lecz gdy w końcu wychodzimy na dwór, narzekają, że nie spędzamy w ogóle czasu w domu. Czemu? Odpowiedź jest prosta, boją się, że ich małe nerdy uciekną z domu, niczym znana im postać z komiksu czy serialu. Jesteśmy nieprzewidywalni, dlatego musza trzymać nas w swoim zasięgu, pilnują nas niczym Cerber Tartaru, lecz działając na odwrotnej zasadzie. Nie pilnują wejścia, pilnują wyjścia.
..............................................................................
Dobra, trochę się pogubiłam, miało to być bardzo odkrywcze, i jeszcze bardziej sarkastyczne, ale ani to, ani to nie wyszło...
Siedzę sobie w ciemnym pokoju z przegrzanym komputerem więc nie oczekujcie ode mnie niczego.
*ucieka z płaczem*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz