Zdycham. Tak o dobry tydzień za wcześnie. Chyba kiepski ze mnie gad, skoro takie słońce, które przyświeca centralnej Polsce, zsyłając nań falę upałów, powoduje u mnie wstręt i hissanie miast radosnego podskakiwania i wygrzewania się. Co poradzę, skoro mam ciemne włosy, to diabelsko ciężko znieść natężenie luksorów. Najgorzej jest, gdy mam zabrać psa.
W ogóle to... KUŹWA. JAKIM CUDEM MAMY JUŻ PIERWSZY TYDZIEŃ SIERPNIA ZA SOBĄ. CO JA ROBIĘ ZE SWOIM ŻYCIEM. MARNOTRAWIĘ JE. A MIAŁAM TAKIE AMBITNE PLANY. Cholera mnie.
Miałam zająć się opowiadaniami, i to takimi poważnymi, o androidach i tolerancji, o lalkach na dusze, miałam uczyć się japońskiego, uszyć Kyubeya z filcu...
Taka dupa. Po czubek czekoladowego łba zakopałam się w readerach na Wattpadzie, w Homestucku, w rp z Homestucka i na roztrząsaniu swojego życia, wygodnie rozciągnięta na najnowszym nabytku w pokoju (takie bajeranckie łóżko na stelażu, z biurkiem i szafą. Cudo. A materac to poezja). Dobra, tylko rozciągnięta. Bez przemyśleń. Dopiero wczoraj je na mnie poniekąd wymuszono.
L: Nie zapominajmy o FB i bezsensownym snuciu się po artach.
O, tak, tak, tak.
No i... z domu w celach towarzyskich... wylazłam... cztery razy? Góra pięć - z Syriusz, do Yuu (tam ostatecznie przegrałam żywot - smażąc naleśniki o piątej nad ranem), do Potato (okaeri, kisama) i... DO SHINA. Shina ze stronki KageProPL. Przyjechał i został okrzyknięty najlepszym przyjacielem Żab.
L: Bo cię nakarmił.
Karmienie to podstawa zdrowych relacji międzyludzkich. Wiem co mówię.
Uff... Być może jutro jadę z rodzinką na jakieś kąpielisko *WYGRYW*. Będę mogła się popluskać i zapomnieć o dokuczliwym słońcu.
L: Tylko nie spal się, skwarko. Nie chcę patrzeć, jak zrzucasz skórę.
Jutro cię utopię, zobaczysz.
Ponadto zauważyłam fajną rzecz - skille rysownicze mi się poprawiły~
Nawet powoli zaczęłam szkicować samce.
(Dobra, na razie jednego. Postać RP z uniwersum HS należąca do Pralga *jego wina, że mi stucknęło we łbie. Nienawidzę cię*, której budowa ciała serio mi wychodzi jak u samca.)
Jestem z tego cholernie zadowolona. Niedługo nauczę się rysować zwierzęta.
Hah. Boję się. Za trzy tygodnie sama, samiuteńka wybieram się prosto w paszczę lwa, czyli do obcego liceum. Chyba będę udawać puchatą kulkę i nie pójdę nigdzie 1 września. Ani drugiego. Czwartego i piętnastego też nie.
Zostanę hikikomori uzależnionym od czerwonej orenżady. A jestem na dobrej drodze ku temu. Niech mnie ktoś utuli TT-TT
Dobra. Koniec z cackaniem się.
Piosenka na jutro (dziś nieco za późno):
Amazarashi - Haruru Sora (OMG AMAZARASHI KOCHAM. OD TERAZ.)
TRZYM@JCIE SIĘ WORY MIĘCH@ I KRWI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz