Ohayo, słodziaki!
L: słodziaki....? Serio, imouto?
Nie czepiaj się, zresztą zabroniłam ci zaglądać mi przez ramię, gdy piszę! *>_<*
Niby dziś zaczyna się astronomiczna wiosna, jednak jakoś jej jeszcze nie czuję. Brak pączków na drzewach i wszechobecne kałuże....rozumiecie?
W ogóle wczoraj byliśmy na konkursie teatralnym (tym, do którego szykowania się zaprzepaściłam całą sobotę, aż dziw, że po dziesięciu godzinach w szkole nie śniła mi się ona w koszmarach, ale to chyba wina mojej całkowicie spaczonej psychiki....do tego jeszcze wrócę) i zgadnijcie, które miejsce zajęliśmy.
Nie wysilajcie się, kochani. Powiem od razu - żadnego. I z kim przegraliśmy?!
I miejsce - monolog Julii z "Romeo i Julia" (dziewczyna według mnie przemawiała bez uczuć....ale to subiektywna opinia, podsycana gniewem);
II - inscenizacja z użyciem świateł i dźwięków, ponadto zrobiona jak zawodowa (fajnie, ale to byli uczniowie szkoły organizującej ten konkurs, no spoko -_-);
III - piosenka zaśpiewana z filmowej adaptacji dramatu Szekspira, z pokaleczonym angielskim, mnie udałoby się zaśpiewać lepiej (a kompletnie nie umiem po angielsku ^•^)
Jak widzicie, niesłychanie wymagająca konkurencja. Wiecie, co jest najlepsze?
Podczas przerwy, gdzie "jury" naradzało się nad przypisaniem miejsc, ludzie podchodzili do nas i mówili, że zagraliśmy świetnie. Nawet gostkowie z LO1 z mojego miasta, mający zdaje się najlepsze kółko teatralne w mieście, podchodzili i pytali, czy nie wybieramy się przypadkiem do ich szkoły. To chyba o czymś świadczy, czy się mylę?
*fuck logic, sekai*
Ale dobra, koniec marudzenia na stronniczych sędziów. Jutro Dzień Wiosny? Obchodzicie go jakoś w szkołach?
Dziś na apelu (ksiądz rozgadał się na całą przerwę, szlag!) wspomniane było kilkakrotnie i raz po raz, że dzień jutrzejszy to NIE JEST DZIEŃ WAGAROWICZA I WSZELKIE UCIECZKI KARANE BĘDĄ PUNKTAMI MINUSOWYMI Z ZACHOWANIA.
Tak parę(naście) razy Ksiądz Dyrektor zdążył nam o tym wspomnieć. Aż nawet zapamiętałam.
Chryyyyyyste, dziś pisałam sprawdzian z historii. Niestety, tym razem szanowny pan F. spełnił swoją groźbę i podzielił nas na grupy.
Jakby to coś dało. I tak każdy ściągał od kogo się dało i kto się nauczył.
Gdzieś w połowie historii do sali wkroczył Ksiądz i wyczytał osoby, które wciąż nie zapłaciły za kursy przygotowawcze. Tak, między innymi taka ja.
A wyczytał głosem tak ponurym, że aż nie umiałam powstrzymać komentarza: "Ksiądz wyczytuje to takim tonem, jakby osoby te skazano na egzekucję".
Natomiast później, również po moim błyskotliwym komentarzu na temat śmierci tudzież powolnego, satysfakcjonującego mordowania innych, pan P. spytał się, czemu mi się wszystko kojarzy z zabijaniem.
"To już wina mojej spaczonej psychiki, proszę pana."
Takie tam.
No cóż, jak na mnie to spore rozpisanie się.
Piosenka na dziś:
IA - Outer Science (jak śmierć i ból, i rozpacz, to po całości!)
Kisu!
Biedny psorek musi znosić potencjalnie przyszłe seryjne morderczyni...
OdpowiedzUsuńSłodziaki są ReZiego! ;C
OdpowiedzUsuń