Posty tylko od jednej osoby:

niedziela, 2 marca 2014

Ziemniaczane myśli w kościele.

Hejo Ziemnioczki ;P
D: *dramatyczne wejście* Haha, ja też dzisiaj jestem!
Ale to tylko na potrzeby mojej dzisiejszej rozkminy. Zacznijmy od początku...

Byłam sobie, jak co niedzielę, w kościele, chociaż dla mnie to mała strata czasu- niby jestem wychowana jako katoliczka (jest takie słowo?), ale moi rodzice są niepraktykujący i nie chodzą do kościoła... W sumie też nie mają czasu, bo tata robi cośtam związane z pracą, a mama sobie gotuje obiad... Ale to nieważne. No i byłam sobie w tym kościele i spotkałam kolegę z podstawówki (który też ma w tym roku bierzmowanie). Przy czytaniu ewangelii miałam taką rozkminę... Bo w fragmencie było... O czym to tam było?
D: No o tym, że nie ma po co dbać o jedzenie i odzienie, bo to wszystko da nam Bóg.
Coś w tym stylu.. I nie zgadniecie, do jakiego doszłam wniosku...
D: Doszliśmy...
No dobra, doszliśmy... Otóż ci najbiedniejsi i najbardziej brudni trafią do nieba, a ci bogaci- do piekła. Tylko, że ludzie biedni ledwo co jedzą=mają mało siły= szybko umierają. A bogaci jedzą sporo=mają dużo siły/stają się grubsi= mimo wszystko przeżywają więcej.
D: Innymi słowy: Warto umrzeć młodo.
Tak. Taka prawda. A ja mam zamiar wrzucić Karu do pętli Hat-Haze (czy jak jej tam), kiedy 15 sierpnia będzie deszczowo/burza/zimno. Muhahah, zło wcielone.
D: A mówiąc o złach wcielonych... Wiecie, że ta ziemniaczana rozpłaszczka....
Jak ty mnie nazywasz? Owocem morza Karu jest... I Mary (w końcu to meduza...).
D: Rozpłaszczka. Nie, płaszczka, tylko rozpłaszczka. Chodzi mi o puree ziemniaczane.
Nie można było tak od razu?
D: Meh... Ale wracając, ta ziemniaczana rozpłaszczka kazała mi wczoraj łazić z nią po różnorakich sklepach, żeby znaleźć głupie czarne skórzane paski...
No co? Potrzebujemy do przebrania ostatkowego.
D: Ok, tego się nie czepiam. Ale to łażenie ponad 2h po różnych ciucholandach i innych ZARAch mnie dobiło... A ta idiotka jeszcze chichotała.
No co, wyobrażałam sobie ciebie w niektórych ciuszkach... A zwłaszcza w tej zielonej sukience z srebrno-złotymi cekinami...
D: Fuuu, nie lubię takich. Ogólnie nie lubię sukienek. NIE JESTEM BABĄ!
Oj tam. Pasowałaby ci do paczadeł. I Kuroszowi by się podobała...
D: *idzie do mentalnej piwnicy*
Ah, a ten znowu. Teraz na pewno wiem, że dostał kosza. Ahh, pewnie zastanawia was co tam za strój wymyśliłam... Otóż jest to 3-osobowy (Ja, Karu, Teni). Przebieramy się za Puszka (chodzi mi oczywiście o Cerbera). no i ja miałam za zadanie ogarnąć jakieś "obroże". Tylko, że problemem jest, że nawet w "sklepach z odzieżą używaną", gdzie jest praktycznie wszystko, nie było czarnych pasków. Wcale. A jak były, to albo za cienkie, albo za grube, albo z jakimś shitem (cekiny itp). Masakra ;_;.

Zostawiam was z przemyśleniami na tematy różne, a w tym czasie ja idę się uczyć WOS-u z powietrza, bo mamy kartkówkę z II klasy, a ja nie mam podręcznika. YAY.

Papatki ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz